Pierwsza część jest tutaj: link. Teraz (w końcu) zapraszam na kolejną! (Opublikowałam już dzisiaj innego imagina, więc jeśli nie czytałaś, to wróć!)
--------------------
- Dzień dobry, [T.I.], jak się dzisiaj czujesz? - przywitał się lekarz, który nakazał wyprowadzenie Zayna z sali.
- Żyję. - odparłam cicho.
Od czasu mojego zerwania minęło kilka dni. Miałam ciężką depresję, na prawdę chciałam wychować to dziecko, a on samolubnie spowodował, że może już nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Liam bardzo mi pomógł. Był bardzo miły, zachowywał się jak mój przyjaciel.
- Czyli chyba humor dopisuje... - mruknął do siebie.
Tak, to prawda. Byłam strasznie wredna dla wszystkich, a mała złośliwość, na jaką sobie pozwoliłam była ledwie minimalną dawką tego, co mogłam zgotować wszystkim w normalny dzień, a co dopiero gorszy.
Zachowywałam się na prawdę okropnie, ponieważ nie chciałam nikomu zaufać. Bałam się, że inni też będą mi wbijać noże w brzuch, zupełnie, jakbym była tarczą, w którą można takimi nożami strzelać.
Po jakimś czasie zasnęłam, chociaż dopiero co się obudziłam. Miałam koszmar, w którym dziesięciu Zaynów po kolei wbija mi noże kuchenne w różne części ciała i po każdym uderzeniu upadam na kafelki, a z mojej głowy tryska krew.
Obudziłam się, gdy dziesiąty i największy Zayn zmienił metodę pozbycia się dziecka i zaczął mnie bić po brzuchu.
Krzyczałam, wierzgając nogami i kuląc się. Po chwili poczułam, jak ktoś obejmuje mnie ramionami i usłyszałam spokojny głos:
- Już... spokojnie, [T.I.], jego tu nie ma. Spokojnie. - szeptał Liam, a ja wtuliłam twarz w jego szyję, cicho płacząc. Pierwszy raz pozwoliłam komukolwiek tak się do mnie zbliżyć od czasu stracenia dziecka.
- Liam... - zaczęłam cicho, pierwszy raz mówiąc do niego po imieniu - Ja tak sobie myślałam... czy będę mogła jeszcze kiedyś mieć dzieci?
- Obawiam się, że nie. - odparł i zanurzył twarz w moich włosach.
Po tym oświadczeniu moja sytuacja psychiczna bardzo się pogorszyła. Przestałam rozmawiać z kimkolwiek, nie odpowiadałam na pytania, olewałam Liama. Częściej za to budziłam się z krzykiem, ale jak tylko Payne chciał mnie uspokoić, wierzgałam nogami tak, że nie mógł nic zrobić. Wiedziałam, że zachowuję się jak rozkapryszona nastolatka, ale po prostu nie chciałam pomocy. Chciałam zakończyć swoje życie.
Gdy prawie pół roku później w końcu mnie wypuścili, chciałam jak najszybciej skończyć ze wszystkim. I udało mi się. Zamiast wrócić do domu, ruszyłam do miejsca, które zawsze kochałam. Był to Big Ben, a z niego najpiękniejszy widok w całej Anglii. Wiedziałam, co chcę zrobić, pragnęłam tego całym sercem. Po włamaniu się i wejściu na sam szczyt, zeskoczyłam. W ostatniej chwili życia poczułam szczęście, jakby dziecięcą radość na myśl o tym, że w pewnym sensie właśnie spełniam swoje największe marzenie, jakim było skoczenie ze spadochronem, a jednocześnie kończę z tym.
Jednak równocześnie poczułam straszny ból, jakbym znowu przeżywała ten koszmar, od którego chciałam się uwolnić. Chciałam wrócić, przeprosić Liama za to, że byłam tak okropna dla niego, kiedy chciał mi pomóc. Ale było już za późno.
To zabawne, jak wiele myśli mogło przemknąć mi przez głowę, gdy kończyłam moje życie.
Dosłownie w ostatniej chwili przypomniałam sobie, jak powiedział mi, że nie chce pomóc mi, bo jest lekarzem. Teraz zrozumiałam. Zrozumiałam wszystkie jego smutne spojrzenia, drobne gesty, próby pomocy. Nawet zwyczajny lekarz prawdopodobnie nie przytulałby pacjentki po koszmarze. On to zrobił, ale dla niego nie byłam tylko pacjentką. A on dla mnie nie był tylko lekarzem.
W końcu poczułam niesamowicie okropny ból, jakby ktoś rozrywał dziurę w moim brzuchu, klatce piersiowej, nawet twarzy. Wiedziałam, że na prawdę moja skóra rozrywa się pod wpływem ziemi, w którą uderzyłam z całym impetem. To był koniec.
czwartek, 26 stycznia 2017
Niall
Zanurzyłam się po raz kolejny w ciepłej wodzie. Pływałam, co było moją pasją. Zawsze to kochałam, odkąd tylko pamiętam.
Właśnie brałam udział w darmowej godzinie dla ratowników, dzięki której mogłam zrelaksować się po pracy jaką było uczenie wf-u. Moi uczniowie byli ostatnio wyjątkowo niegrzeczni, więc byłam bardzo spięta. Basen pomagał mi to uspokoić.
Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Był to nauczyciel muzyki, który chyba kiedyś mówił, że nie potrafi pływać. Zdziwiłam się, widząc go na basenie.
- Cześć, Niall, o co chodzi? - zapytałam, zatrzymując się i opierając łokcie o brzeg.
- Uhm... bo widzisz, [T.I.], jest taka sprawa... - zaczął niepewnie swoim zniewalającym głosem i uroczym uśmiechem.
Tak, byłam w nim zauroczona od kiedy tylko go pierwszy raz zobaczyłam. Mogłabym nawet powiedzieć, że zakochana.
- Tak? - zachęciłam go spokojnie do dalszego mówienia.
- Chciałem... albo wiesz... nie, już nie...
- Nialler, ty cioto, dawaj. - przerwał mu szatyn, który niespodziewanie znalazł się obok niego.
- Zamknij się, Malik. - odparł i z powrotem spojrzał na mnie. Zauważyłam, że blondyn jest ubrany w normalne ubrania, a ten drugi w kąpielówki. - Chciałem zapytać, czy mogłabyś nauczyć mnie pływać. - wypalił i spojrzał na mnie z nadzieją.
- Och, nie wiedziałam, że nie umiesz pływać. - mruknęłam, po czym dodałam - Ale oczywiście, jak chcesz, nauczę cię.
Moje serce biło szybciej, niż kiedy denerwowałam się na moich uczniów. Dziwne.
- Świetnie, możemy się spotkać w sobotę o 14?
- Jasne, czemu nie.
- Do zobaczenia. - powiedział jeszcze z szerokim uśmiechem i zrobił kilka kroków w stronę, gdzie stał nieznany mi szatyn.
- I co, udało się? - zapytał głośno inny brunet.
- Tak. - odparł ciszej niebieskooki.
- To świetnie! - krzyknął i spojrzał na mnie wymownie, jakby chciał, żebym to słyszała, po czym zrobił minę jakby... dziecka, które zostało przyłapane na jedzeniu ukrytych ciasteczek. Pozostała trójka zrobiła podobne miny i wszyscy w czwórkę unieśli Horana za ręce i nogi, po czym podbiegli do wody i wrzucili go niedaleko mnie. Natychmiast podpłynęłam do machającego rękami i nogami chłopaka i ratowniczym sposobem wyciągnęłam go na brzeg. Po chwili oboje znaleźliśmy się na brzegu, dysząc, jakbyśmy co najmniej przebiegli dziesięć kilometrów.
- Dzięki - mruknął nauczyciel, uśmiechając się, jakby moment wcześniej nie był o włos od utonięcia.
- Spoko - odparłam równie cicho, kładąc się obok niego i zanurzając stopy w wodzie.
Poczułam jak duża dłoń obejmuje moją, jak splata nasze palce. Zadrżałam.
- Zimno ci? - zapytał zaskoczony. No cóż, chyba nie takiej reakcji oczekiwał.
- Nie - odpowiedziałam i przekręciłam głowę na bok, w jego stronę. On zrobił to samo, a po chwili przysunął się trochę i musnął moje usta swoimi.
Działo się to trzy lata temu. Pamiętałam to zawsze, kochałam to wspomnienie, tak jak kochałam jego. I właśnie o tym myślałam, wiedząc, że za chwilę już nigdy go nie zobaczę. Umierałam. To był mój ostatni moment, przez głupi wypadek samochodowy, który wydarzył się parę dni wcześniej. Wypadek samochodowy, który przeszkodził mi w dojechaniu na mój ślub z Niallem Horanem. Byłam szczęśliwa, mogąc właśnie na niego patrzeć w tej ostatniej chwili.
- Kocham cię. - szepnęłam, a po moim policzku potoczyła się łza.
- Ja ciebie też kocham, [T.I.], błagam, nie odchodź. - prosił, płacząc niczym dziecko, po czym pocałował mnie delikatnie tak, jak za pierwszym razem, przywłaszczając sobie mój ostatni oddech.
--------------------
Witam po wyjątkowo długiej przerwie. Tęskniliście? Ja tak i to bardzo. Między innymi za weną, która w końcu postanowiła do mnie wrócić. I to w środku nocy, jaką jest teraźniejsza godzina (4:40 XDD). Czekam na wasze komentarze.
PS: Mnie samej chciało się płakać podczas pisania tego posta, więc nie martwcie się, wszystko dobrze z waszymi gałkami ocznymi (if you know what I mean).
Właśnie brałam udział w darmowej godzinie dla ratowników, dzięki której mogłam zrelaksować się po pracy jaką było uczenie wf-u. Moi uczniowie byli ostatnio wyjątkowo niegrzeczni, więc byłam bardzo spięta. Basen pomagał mi to uspokoić.
Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Był to nauczyciel muzyki, który chyba kiedyś mówił, że nie potrafi pływać. Zdziwiłam się, widząc go na basenie.
- Cześć, Niall, o co chodzi? - zapytałam, zatrzymując się i opierając łokcie o brzeg.
- Uhm... bo widzisz, [T.I.], jest taka sprawa... - zaczął niepewnie swoim zniewalającym głosem i uroczym uśmiechem.
Tak, byłam w nim zauroczona od kiedy tylko go pierwszy raz zobaczyłam. Mogłabym nawet powiedzieć, że zakochana.
- Tak? - zachęciłam go spokojnie do dalszego mówienia.
- Chciałem... albo wiesz... nie, już nie...
- Nialler, ty cioto, dawaj. - przerwał mu szatyn, który niespodziewanie znalazł się obok niego.
- Zamknij się, Malik. - odparł i z powrotem spojrzał na mnie. Zauważyłam, że blondyn jest ubrany w normalne ubrania, a ten drugi w kąpielówki. - Chciałem zapytać, czy mogłabyś nauczyć mnie pływać. - wypalił i spojrzał na mnie z nadzieją.
- Och, nie wiedziałam, że nie umiesz pływać. - mruknęłam, po czym dodałam - Ale oczywiście, jak chcesz, nauczę cię.
Moje serce biło szybciej, niż kiedy denerwowałam się na moich uczniów. Dziwne.
- Świetnie, możemy się spotkać w sobotę o 14?
- Jasne, czemu nie.
- Do zobaczenia. - powiedział jeszcze z szerokim uśmiechem i zrobił kilka kroków w stronę, gdzie stał nieznany mi szatyn.
- I co, udało się? - zapytał głośno inny brunet.
- Tak. - odparł ciszej niebieskooki.
- To świetnie! - krzyknął i spojrzał na mnie wymownie, jakby chciał, żebym to słyszała, po czym zrobił minę jakby... dziecka, które zostało przyłapane na jedzeniu ukrytych ciasteczek. Pozostała trójka zrobiła podobne miny i wszyscy w czwórkę unieśli Horana za ręce i nogi, po czym podbiegli do wody i wrzucili go niedaleko mnie. Natychmiast podpłynęłam do machającego rękami i nogami chłopaka i ratowniczym sposobem wyciągnęłam go na brzeg. Po chwili oboje znaleźliśmy się na brzegu, dysząc, jakbyśmy co najmniej przebiegli dziesięć kilometrów.
- Dzięki - mruknął nauczyciel, uśmiechając się, jakby moment wcześniej nie był o włos od utonięcia.
- Spoko - odparłam równie cicho, kładąc się obok niego i zanurzając stopy w wodzie.
Poczułam jak duża dłoń obejmuje moją, jak splata nasze palce. Zadrżałam.
- Zimno ci? - zapytał zaskoczony. No cóż, chyba nie takiej reakcji oczekiwał.
- Nie - odpowiedziałam i przekręciłam głowę na bok, w jego stronę. On zrobił to samo, a po chwili przysunął się trochę i musnął moje usta swoimi.
Działo się to trzy lata temu. Pamiętałam to zawsze, kochałam to wspomnienie, tak jak kochałam jego. I właśnie o tym myślałam, wiedząc, że za chwilę już nigdy go nie zobaczę. Umierałam. To był mój ostatni moment, przez głupi wypadek samochodowy, który wydarzył się parę dni wcześniej. Wypadek samochodowy, który przeszkodził mi w dojechaniu na mój ślub z Niallem Horanem. Byłam szczęśliwa, mogąc właśnie na niego patrzeć w tej ostatniej chwili.
- Kocham cię. - szepnęłam, a po moim policzku potoczyła się łza.
- Ja ciebie też kocham, [T.I.], błagam, nie odchodź. - prosił, płacząc niczym dziecko, po czym pocałował mnie delikatnie tak, jak za pierwszym razem, przywłaszczając sobie mój ostatni oddech.
--------------------
Witam po wyjątkowo długiej przerwie. Tęskniliście? Ja tak i to bardzo. Między innymi za weną, która w końcu postanowiła do mnie wrócić. I to w środku nocy, jaką jest teraźniejsza godzina (4:40 XDD). Czekam na wasze komentarze.
PS: Mnie samej chciało się płakać podczas pisania tego posta, więc nie martwcie się, wszystko dobrze z waszymi gałkami ocznymi (if you know what I mean).
Subskrybuj:
Posty (Atom)