Darcy wysiadła z auta trzaskając głośno drzwiami, za co automatycznie została skarcona przez ojca, który jest przewrażliwiony na punkcie swojego autka. Rodzinna wycieczka do Londynu w niewyjaśnionych przez rodziców celach- Darcy, aż tryskała energią. Jednak zarówno ona jak i Emily rozglądały się uważnie po okolicy. Londyn to nie to samo, co małe miasteczko w którym na co dzień mieszkali. Obydwa miejsca miały swoje uroki. Dracy pierwszy raz zobaczyła te słynne czerwone autobusy. To wcale nie jest dziwne, od czternastu, lat mieszkać w Anglii i nigdy ich nie wiedzieć, po prostu nie ciągnęło jej do wielkiego miasta. Londyn znała tylko z opowieści taty, który spędził tu 'najlepsze lata swojego życia'.
-Pamiętam, jak biegałem po tym parku z Louisem, wkręcając przypadkowych przechodniów.-uśmiechnął się pod nosem tata dziewczyny. 'Mam nadzieję że to nie jest wycieczka szlakiem wspomnień'-pomyślała Darcy idąc razem z rodzicami przez park. Poczuła małą rączkę owijającą się wokół jej przedramienia. Małe dzieci mają to do siebie, że lubią naśladować swoich rodziców, cóż Emily też lubiła. Darcy przeniosła na chwilę wzrok na mamę wspierającą się na ramieniu męża, a potem z powrotem na siostrę uczepioną jej ręki. Wzruszyła ramionami i szła dalej.
-Darcy, zainteresowałabyś się trochę tym co mówię, w końcu to tu twój tata przeżył najlepsze lata swojego życia...
-Tak wiemy, byłeś sławny, piękny i bogaty..-powiedziała wywracając oczami.
-Ale kiedy to prawda!-uniósł się wymachując laską w stronę córki. Ma się już swoje lata, a kontuzja kolana to nic przyjemnego. Katherine zapewne dalej zastanawia się dlaczego jej mąż zeskoczył wtedy ze sceny.
-Mamo, o przeszłości taty już się nasłuchałam może ty coś opowiesz?
-Och, nie ma co opowiadać..-zaczęła blondynka.-Byłam zwykła nastolatką z obsesją na punkcie boysbandu....
-Mojego Boysbandu!!-uśmiechnął się tata, a mama tylko pokręciła głową.
-Tak, twojego.
-O, a na tej górce Liam i Niall uczyli mnie jeździć na nartach.-stwierdził pokazując laską na niewielki pagórek.
-Mała coś ta górka.-powiedziała Emily.
-Bo nie chcieliśmy, aby coś mi się stało, więc zaczęliśmy od małych górek.-wyjaśnił.-Co prawda Liam złamał wtedy rękę, ale to inna historia.
-Dlatego miał gips na tamtym teledysku.-zrozumiała Emily.
-Tak dlatego.-uśmiechnął się do córki, a późnij skrzywił z powodu bólu nogi.
-Trzeba było zaparkować bliżej.-pokręciła głową Katherine.
-Jest dobrze. O, a tam grałem kiedyś koncert.-dodał wskazując O2 Arenę widoczną w oddali.
-Tato, wszyscy wiemy że nie byłeś, aż tak sławny.
-Kochanie, ja grałem w Madison Square Garden.
-Tak, tato.-przytaknęła dla świętego spokoju dziewczyna.
-Ale to prawda! Kitty powiedz jej coś. Ona mnie nie docenia!
-Ja Cię doceniam, kochanie i wiem że grałeś w MSG. Ona Ci po prostu zazdrości.-powiedziała rozbawiona Katherine poprawiając włosy męża, które wysunęły się z kucyka.
-A tutaj kiedyś były castingi do X-factora na które poszedłem.-powiedział z nową energią, starając się pokazać dzieciom część swojej historii. Znowu spotkał się z brakiem zainteresowania starszej córki, ale entuzjazm młodszej z nich wszystko zrekompensował. Opowiadał jej o castingach, o tym jak złączono ich w band i o pierwszych występach. Mówił o tym jak przez tremę prawie nie wyszedł na scenę i o tym jak bardzo wspierali go i resztę zespołu fani. Jak nagrywali pamiętniki z ich pierwszej trasy, nie potrafił jednak wyjaśnić, dlaczego przestali. Wspominał spotkania z fanami i próbował przekonać starszą córkę, że naprawdę ich band był najpopularniejszy na świecie. Tak upłynęła im droga do ostatecznego celu tej wycieczki. Studio nagraniowe. Katherine zacisnęła mocniej palce na przedramieniu męża.
-Jesteś pewny?-szepnęła.-Jesteś na to gotowy? Mam złe przeczucia...
-Bardziej już nie będę...To tylko spotkanie z zespołem, przecież widujemy się z nimi na co dzień.-westchnął cicho.-Będzie dobrze Kitty.-szepnął i pocałował ją w głowę.
-Mam nadzieję Harry.-mruknęła pod nosem i razem skierowali się do środka. Recepcjonistka pokierował ich do sali z tyłu budynku. Emily biegała po korytarzu, oglądając zdjęcia porozwieszane na ścianach. Darcy one nie interesowały, patrzyła na nie od niechcenia nie mając gdzie podziać wzroku.
-Tato?
-Hm?-podszedł powoli do córki.
-Twój band nazywał się One Direction, tak?
-Tak..
-Tu jest wasze zdjęcie.-stwierdziła i momentalnie zjawiła się obok niej reszta rodziny.
-To bardzo stare zdjęcie...-mruknął tata Darcy drapiąc się po karku. -Chodźmy, pewnie już na nas czekają.-dodał odciągając rodzinę od zdjęcia. Zdjęcia na którym widniała piątka, młodych i utalentowanych chłopaków stojących na najsławniejszej scenie świata: Madison Square Garden. Weszli do sali na końcu korytarza. Tam czekali już na nas członkowie zespołu taty. Darcy znała ich wszystkich, pomimo tylu lat utrzymywali między sobą kontakt i spotykali się. Wszyscy zaczęli się witać. Wujek Louis właśnie opowiadał jakiś przezabawny dowcip, a śmiech wujka Nialla wręcz rozsadzał ściany pomieszczenia. Ciocia Sophia poprawiała krawat wujkowi Liamowi, któremu wyraźnie się to nie podobało. Toby, syn Liama siedział zatopiony w swojej komórce, nie zwracając uwagi na Faith Dianę Elisabeth Sing-Lancaster Horan, próbującą wdrapać się na jego kolana. Ciocia Ness trzymała na rękach rocznego Tommy'ego i próbowała uspokoić go w tym hałasie. Emily natychmiast pobiegła przywitać się z Faith, tym samym ratując Toby'ego od przymusowego zostawienia telefonu w spokoju. Mama przejęła Tommy'ego od cioci Ness i razem z żoną Liama zaczęły rozmawiać o ważnych (lub mniej ) sprawach. Pan Styles natomiast dołączył do słuchania anegdotek wujka Tommo. Sama Darcy zajęła miejsce obok Toby'ego i przyjmując podobną do niego postawę wetknęła w uszy słuchawki. Po chwili zostali skarceni przez rodziców co oznaczało odłożenie swoich sprzętów i dołączenie się do rozmowy. Po chwili dowiedzieli się że ciocia Hope musiała zostać w domu, aby zająć się paro miesięcznym synkiem, którego wszystkich imion aktualnie zapomniałam. Wszyscy byli zasłuchani w jedną z opowieści wujka Louisa, kiedy drzwi otworzyły się zwiastując kolejnego gościa. Zapadła cisza kiedy do sali wszedł opalony mężczyzna i piękna blondynka uwieszona jego ramienia. Wszyscy skanowali ich ruchy z zaciekawieniem. Pod twarzach wujostwa można było wywnioskować, że są w szoku i to nie małym. Małżeństwo podeszło do nas bliżej, a kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie. Pierwszą osobą, która dała radę zareagować, była Emily. Podeszła do pary i uśmiechając się promiennie w ten swój dziecinny sposób przywitała się.
-Dzień dobry, słoneczko. Jak masz na imię?-zapytała uprzejmie kobieta, gdy zorientowała się, że jej towarzysz nie zamierza się włączyć do rozmowy. Stał jedynie i patrzył.
-Emily Styles.-odrzekła dalej uśmiechając się.
-Och..-wymsknęło się tylko blondynce, po czym spojrzała na bruneta stojącego obok. On jedynie w odpowiedzi pokręcił głową, a po chwili powiedział cicho:
-Mówiłem, że to nie ma sensu Perrie..-nie powiedział nic więcej, po prostu wyszedł z pomieszczenia. Blondynka westchnęła ciężko patrząc na drzwi, a później odwróciła wzrok z powrotem w naszą stronę.
-Ja.. Przepraszam... Nie powinniśmy przychodzić... Ja...
-Hej, Perrie spokojnie.-ciocia Sophia, otrząsnęła się jako pierwsza i podeszła do kobiety kładąc rękę na jej ramieniu i próbując ją pocieszyć. Ciocia Ness wstała z krzesła i rozejrzała się po sali.
-Wy to jednak jesteście głupi.-stwierdziła, po czym oddała syna w ręce męża. Wyszła z pokoju, tylko po to aby po chwili wrócić w towarzystwie bruneta. Darcy i Toby wymienili ukradkowe spojrzenia. Jednak żadne z nich nie miało pojęcia co właśnie się dzieje. Blondynka płakała na ramieniu cioci Sophii, a mama Darcy wraz z Ness wygoniły ich z pomieszczenia. Po chwili Faith, Toby, Darcy, Tommy na rękach Ness, mama Darcy prowadząca Em oraz Sophia z tajemniczą blondynką znaleźli się na korytarzu.
-Mamo co się dzieje?-zapytała Em.
-Wujkowie i tata muszą sobie coś wyjaśnić.-oceniła Katherine.
-Mamo, kto to był, to małżeństwo?-zapytała tym razem Darcy, a z ust blondynki można było usłyszeć szloch. Kobieta westchnęła zrezygnowana, ale na szczęście obowiązek wytłumaczenia tej sytuacji dzieciom przejęła Ness.
-Tatusiowie za pewne opowiadali wam o ich zespole.-zaczęła, a dzieci pokiwały głowami.-Znacie tylko czterech członków zespołu: Harry'ego, Louisa, Liama i Nialla.-dzieci znów przytaknęły.-Jednak na początku ich kariery w zespole było pięć osób.
-I ten pan to ta piąta osoba?-upewniła się Darcy.
-Tak. Zayn. Tworzyli bardzo zgrany zespół, mieli tysiące fanów, a potem po prostu coś się zepsuło.- Z ust blondynki wydobył się kolejny szloch, jednak nikt nie zwrócił na to uwagi.-Prasa, wielkie pieniądze, sława, plotki, brukowce, dziennikarze, jeden z nich tego nie wytrzymał. I z samego szczytu spadł na sam dół. Pewnego dnia po prostu odszedł z zespołu. Wywołał tym jeszcze większe poruszenie. Pamiętam jak Louis przyszedł jednego wieczoru i po prostu zaczął płakać. Wszyscy płakaliśmy, ale po pewnym czasie musieliśmy przestać. Było ciężko, chłopcy mylili teksty, nie tańczyli, a ich uśmiechy były blade i wymuszone. Jednak nie mogli się poddać, musieli kontynuować bycie najlepszym zespołem na świecie.-zrobiła krótką przerwę, aby poprawić Tommy'ego w swoich ramionach i kontynuowała.-Z początku utrzymywali kontakt z Zaynem, jednak ich napięty grafik młodych gwiazd popu, później nie pozwalał już nawet na chwilę spotkania. Nie wiedzieli się ile lat? Piętnaście?-nikt jej nie odpowiedział. Po chwili Faith podeszła do blondynki i uklęknęła przed nią kładąc swoje małe rączki na jej kolanach.
-Niech pani nie płacze, będzie dobrze. Przecież nie będę na siebie krzyczeć.-Dla małych dzieci wszystko wydaje się łatwe i proste, ale w jakiś sposób słowa sześciolatki podniosły na duchu Perrie, która przez łzy próbowała dojść do siebie.
-Przepraszam.
-Za co?-zapytała zdziwiona Sophia.
-Nie dzwoniłam, nie pisałam, nie wspierałam was wtedy, kiedy ta pomoc była potrzebna. Wychowałyście wspaniałe dzieci. Darcy i Toby są już prawie dorośli.-pokręciła głową jakby w niedowierzaniu.- Przepraszam.
-Och, Perrie, przecież nic się nie stało.-uspokajała ją Sophia.
-I tak nie były byśmy się w stanie spotkać przez nasze grafiki..-mruknęła Ness.
-Chyba poszło dobrze..-stwierdziła Emily, zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich zebranych.
-Em! Nie wolno podglądać!-krzyknęła Katherine odciągając dziewczynkę od dziurki do klucza.
-Oj, mamo! Tata też tak robi!-Kat wzniosła oczy ku niebu co rozbawiło pozostałe kobiety.
-Ale tata to tata, z nim swoją droga też porozmawiam...
-Co widziałaś?-zapytała rzeczowo Darcy, dalej siedząc na podłodze.
-Darcy!!-wykrzyknęła sfrustrowana mama dziewczynek wywołując śmiech Nesseli.
-No co?!
-To się chyba nazywa grupowy uścisk.-powiedziała Emily, wprowadzając tym samym ulgę na twarze zarówno kobiet jak i dzieci. Pogodzili się. Perrie powoli zaczęła się uspokajać, a po dłuższej chwili prowadziła już pogodną pogawędkę z przyjaciółkami.
-Dziwne zdarzenie nie uważasz?-zwrócił się do Darcy Toby.
-Tak, zdecydowanie dziwne...-powiedziała patrząc na rozmawiające kobiety.
-Co o tym wszystkim sądzisz?
-Myślę, że dobrze się stało. Przyjaciele powinni sobie wybaczać.-powiedziała, a zanim padła odpowiedź drzwi otworzyły się. Wyszło zza nich pięciu mężczyzn. Każdy z nich był ubrany zupełnie inaczej i już na pierwszy rzut oka było wiadomo że mają charaktery tak różne jak ich ubiór. Jednak jest coś co ich łączy. Na twarzach całej piątki gościł uśmiech. Bo w końcu byli razem. W końcu poruszali się w jednym kierunku. W końcu byli całym ONE DIRECTION.
"PO CO ŻYĆ OSOBNO, SKORO RAZEM JESTEŚMY SILNIEJSI"
Przyjemne :) Przeczytaj mojego Imagina o 1D: http://one-direction-4u.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZ zasady nie płaczę, a szczególnie wtedy, kiedy czytam tylko wymysły czyjejś wyobraźni. Chociażby nie wiem, jakie były pięknie i kto je napisał. Z zasady..
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci.
Świetne *_*
OdpowiedzUsuńSupcio :DD !!! Czekam na następne wpisy *.*
OdpowiedzUsuńtwój blog został przeze mnie nominowany do Liebster Adward :) więcej informacji u mnie w zakładce <3 the-dark-side-of-life-niall.blogspot.com
OdpowiedzUsuń