~*~
Wszystko jest takie
magiczne! Drzewa są z ciastek, w rzekach płynie czekolada, chmury są z
waty cukrowej, której spadają lody o najróżniejszych smakach, niczym
płatki śniegu, a domki są z piernika. Przechadzałaś się ścieżką, którą
ozdabiały małe, kolorowe, oczywiście jadalne żelki - misie. Co parę
kroków znowu schylałaś się po następną porcję. Idąc tak, w końcu
dotarłaś do wielkiego budynku, który jako jedyny nie był zrobiony z
kalorycznych pyszności. Weszłaś do niego, a twoim oczom ukazał się
dziwny widok - wszystko było zrobione z pomarańczowej galaretki.
Wszystko powoli kołysało się na boki, każda rzecz w innym, swoim rytmie.
Nie mogąc się opanować, cały czas sięgałaś po pyszności, które były za
darmo, a więc czemu miałabyś sobie odmawiać? A więc jadłaś, jadłaś i
jadłaś. Przypadkowo, odruchowo, czy tym podobnie, w każdym razie chcąc,
nie chcąc spojrzałaś na zegarek. Godzina była już późna, a ty nie
dotarłaś jeszcze do swojego domu. Czas w takim miejscu szybko, a nawet
bardzo szybko płynie, o czym się przekonałaś. Niechętnie, ale powlokłaś
się w kierunku drzwi, wyszłaś przez nie i dalej, ponownie kierowałaś się
po ścieżce. Popatrzyłaś się na słońce, co w tej krainie oznaczało
wielki koło karmelu, który 'wisiał' na niebie. Oczywiście niebo
wyglądało jak woda, dosłownie! Jak ekran komórki, jak woda z butelki
wylana na podłogę. To miejsce jest niezwykłe! Niestety, ale że była z
Ciebie niezdara, biegnąc, przewróciłaś się na żelku, przez co upadłaś.
Jednak po chwili podniosłaś się lecz to co ujrzałaś, zadziwiło Cię. Nie
było już tej Twojej krainy ze słodyczami, które mogłaś jeść na okrągło,
ale był za to las, który otaczał Cię ze wszystkich stron. Popatrzyłaś na
górę - na niebie, teraz już zwyczajnym, 'wisiał' księżyc. Podeszłaś
bliżej do drzew. Jedną rękę wyciągnęłaś do przodu, dotknęłaś gałązki,
ale było to zwykłe drzewo iglaste, które było jeszcze tak złośliwe, że
Cię ukłuło. Złapałaś się za palec, z którego poleciała krew. Aleś Ty
niezdarna, jednak trzeba to przyznać.
-Musiało
mi się to przyśnić.-powiedziałaś, będąc pewna, że podczas wracania do
domu upadłaś, i na chwilę straciłaś przytomność. Jednak wystraszyłaś
się, bo nagle ujrzałaś białą plamę w oddali, która się do Ciebie zbliża.
Zaczęłaś uciekać, jednak TO COŚ nie przestawało Cię gonić. Teraz
żałujesz, że masz buty na koturnie. No, były to twoje ulubione buty, ale
w takiej sytuacji jednak się nie sprawdzają. Powtórnie się przez nie
przewróciłaś. Gdy wstałaś, poczułaś nieprzyjemny powiew na karku, przez
co przeszły Cię dreszcze. Szybkim ruchem odwróciłaś się. Naprzeciwko
Ciebie stał... jednorożec!!! Wiem, to trochę dziwne, ale to była prawda!
Przed Tobą stał najprawdziwszy jednoróg. Nagle zeskoczył z niego jego
jeździec. Chłopak, młody, ale pełnoletni. Chyba go znasz... Kojarzysz z
kąś jego twarz... Te jego rumieńce, szczery uśmiech oraz dołeczki, gdy
się uśmiecha, a jak na razie tej czynności nie zaprzestawał. Na głowie
miał burzę loków. Jednak nadal nie mogłaś sobie przypomnieć kim o jest.
Cofnęłaś się o krok.
-Spokojnie,
nie zrobię Ci krzywdy...-uśmiechnął się jeszcze szerzej.-Harry, Harry
jestem, a Ty to...?- wyciągnął w moim kierunku rękę.
-[T....[T....[T.I.]-uścisnęłaś jego rękę, ale jednak lekko i niepewnie. Nadal przecież o nim nic nie wiesz.
-Nie musisz się mnie obawiać, nic Ci nie zrobię. A teraz chodź, przejedziesz się za mną na Ecrylii.
-Że co?
-Mój koń...-zaczął.
-Jednorożec, jak już coś...-przerwałam mu.
-No
niech Ci będzie. No to mój JEDNOROŻEC -powiedział ironicznie- Nazywa
się Ecrylia. I teraz mam nadzieję, że Cię mogę nim gdzieś podwieźć.-Nie jestem co do tego pewna...
-No chodź, proooooszę!-zrobił słodkie oczka, a usta wygiął w podkówkę. Sama nie wiesz dlaczego, ale...
-Zgoda.-a więc się zgodziłaś.
"CO TY ROBISZ KOBIETO?!" - sama zganiłaś się w myślach.
-A więc dokąd? -zapytał.
-Do mojego domu...
-A więc dobrze...-zaczął galopować, gdyż ja zdążyłam już wsiąść na jego "rumaka".
-A nie zapytasz mnie o adres...?
-Znam go.-uśmiechnął się do mnie.
-Co proszę?
-Znam adres każdego, kto tutaj mieszka...
-AAAAAAUUUUUUUUUUUUUUUUUUAAAAAAAAAAAA!!!-krzyknęłaś, zwijając się z bólu. A jednak to dopiero teraz się obudziłaś, bo właśnie spadłaś ze swojego cieplutkie łóżeczka. Usłyszałaś śmiechy, a gdy się odwróciłaś, obok Ciebie na ziemi, Harryh też się zwijał, ale ze śmiechu. Nie mógł go opanować! Za to oczywiście dostał poduszką, za którą poleciała kolejna poduszka, i kolejna, i następna, i następna, aż w końcu rozpętała się prawdziwa bitwa na poduszki. Pióra latały wszędzie. Fajny widok był później pokoju lecz niestety, ale trzeba będzie to posprzątać.
~*~
Ach, wiem, dziwny, ale to przez to, że jest noc, a mój humor jest dziwnie wesoły... No i najadłam się słodyczy, które znalazłam ;D
Nie ważne. Co wy sądzicie? Mam nadzieję, że aż tak bardzo go nie zepsułam, ale nie jestem pewna xD
Obiecuję, że następny będzie normalniejszy. A właśnie, z kim chcecie? Musze wiedzieć bo jutro już kolejny :D
Czytasz = komentujesz. Pamiętaj! ;D
Wika.
Ps. Za błędy przepraszam :D
Awww. Jest super,. Szczerze to zwijałam się ze śmiechu jak go czytałam. Powalił mnie on na kolana ale chyba to dobrze. A co do nexta to z Zaynem bym poprosiła.
OdpowiedzUsuńPostaram się jak najszybciej napisać :)
UsuńPodoba mi się. Co ja mówię nawet bardzoo mi się podoba! :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny --> tym razem może z Louisem?:)
------
zapraszam też do mnie:
http://maly-motyl.blogspot.com
świetne i nie zepsółaś tego jest zajebiste
OdpowiedzUsuń