poniedziałek, 6 maja 2013

#90 Liam

Tego dnia miałaś dyżur na izbie przyjęć. Był strasznie ciężki. Co róż coś albo facet z odciętymi palcami przez piłę, albo ofiary wypadku lub upadek z drugiego piętra. Przez chwilę było trochę spokoju, więc poszłaś do dyżurki lekarskiej napić się mocnej kawy i coś zjeść. Otworzyłaś drzwi do pokoju i weszłaś do środka. zapaliłaś światło i zobaczyłaś piątkę swoich znajomych z pracy stojących z małym tortem i śpiewających "Sto lat".
- O Boże jak miło! Jesteście kochani. - uściskałaś ich.
- Wszystko dla naszej kochanej pani doktor. - powiedziała twoja przełożona Ann.
Pokroiłaś tort dla swoich "gości". Niestety zostali po chwili wezwani do dalszej pracy i zostałaś sama. Wzięłaś z szafki widelec i zaczęłaś zajadać. Zdążyłaś wziąć jedynie łyk kawy i w pokoju pojawiła się pielęgniarka mówiąc ci, że czeka już na ciebie pacjent z wysokim ciśnieniem i dusznościami. Włożyłaś talerz do zlewu i ruszyłaś do pracy.
- W którym pokoju jest?
- Numer 15. - odpowiedziała na twoje pytanie.
Ruszyłaś przez długi korytarz w poszukiwaniu właściwych drzwi. Po chwili je odnalazłaś i weszłaś do środka. Nie spoglądając na pacjenta wzięłaś jego wyniki badań.
- Proszę ściągnąć koszulę, zaraz pana osłucham.
- Kochanie, ty każdego pacjenta prosisz, żeby ściągnął koszulkę? - położył się na kozetce.
Spojrzałaś na niego. Był to twój narzeczony Liam.
- Liam? Co ty tu robisz? Ja pracuję.
- Przyszedłem po moją jubilatkę.
- Przecież dyżur mam do 19:00.
Do pokoju weszła Ann.
- Nie marudź tylko bierz swojego faceta i idź się bawić. Już wszystko ustaliliśmy. - spojrzała na Payna.
- Ale...
- Ale idźcie już. - wygoniła was z pomieszczenia.
Ściągnęłaś fartuch i rzuciłaś w Liasia jego T - shirtem. Zaszłaś do dyżurki po swoje rzeczy i wyszliście ze szpitala. Wsiedliście do samochodu i pojechaliście w nieznanym kierunku.
- Gdzie jedziemy? - spytałaś.
- Niespodzianka.
- Jezu... jak ja nienawidzę niespodzianek! - uderzyłaś w siedzenie.
- Ta ci się spodoba. - złapał cie za rękę.
- Ta na pewno. - powiedziałaś sarkastycznie.
Jechaliście tak jakieś trzydzieści minut. Wysiadłaś z auta, a Payne zawiązał ci oczy chustką.
- Liam co ty robisz?! - zezłościłaś się próbując to ściągnąć.
- Przecież to miała być niespodzianka. - powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Po chwili mu przytaknęłaś. Złapał cię za ramiona i zaczął prowadzić.
- Długo jeszcze?
- Już i prawie.... Jesteśmy! - ściągnął mi chustę z oczu.
Przed tobą ukazał się stadion zapełniony ludźmi, którzy zaczęli ci "Sto lat". W trakcie tego wjechał jeszcze ogromny tort. Na ekranie pojawiło się zdjęcie twoje i Liama i napis "Wszystkiego najlepszego kochanie".
- No właśnie, wszystkiego najlepszego kochanie. - powtórzył i wtopiłaś się w jego usta.

3 komentarze: