sobota, 26 września 2015

Imaginy z gifami

To są najdziwniejsze imaginy, jakie w życiu powymyślałam. Co się jeszcze znajdzie wśród gifów?!

1.
N:Harry, masz wymyć zęby!

N:No co, [T.I.] prosiła, ale nie słyszałeś.
***trzy sekundy później***


2.
H:Uwaga, [T.I.] wchodzi za trzy, dwa, jeden...
T.I.:Cześć chłopaki!
Lou:Cześć...

Lou:...mała.

3.
***wywiad***
Reporter:A co myślisz na temat [T.I.]?

L:Jest moją dziewczyną.

4.
T.I.:Nialler, zagraj coś dla mnie w nietypowy sposób.
***patrzcie na jego oczy***

N:Rock me, rock me, rock me, yeach!

5.
L:Idzie [T.I]!

Z:Witaj Aniele...
*OMG, WTEDY JESZCZE NIE WYSZŁO HEY ANGEL!!!*

czwartek, 24 września 2015

Harry

Hej! Dzisiaj, po małym spóźnieniu, dodaję jak na mój gust, dłuuuuuugiego imagina. Mam nadzieję, że się spodoba. We wtorki, lub w weekendy, zależy, kiedy będę mogła, będę dodawać imaginy z gifami. Zapraszam na imagina o Harrym.

°°°°°°°°°°°°°°

Spojrzenie. Później odwrócenie się, udając, że go nie było. A na końcu uśmiech. Powstrzymywany uśmiech. Tak jest zawsze. Ona spojrzy na niego, a on na nią.
Ona jest wyrzutkiem, a on rozchwytywanym przyjacielem. Ona jest nieśmiała, a on ciągle rozmawia z kimś innym. Ona siedzi sama, on zawsze z kimś. Ale połączyło ich jedno. Miłość do siebie nawzajem.
Była matematyka. Ona nienawidziła tego przedmiotu. On rozmawiał z przyjacielem, z którym siedział daleko od niej.
 - Panie Styles, proszę przejść do drugiej ławki, do pani [T.N.]. - upomniała go nauczycielka, a on szybko przeszedł do tejże ławki.
Chciał tego. Specjalnie poprosił nauczycielkę o to, żeby go tam przesadziła, bo chciał się do niej zbliżyć. Tylko miał nadzieję, że matematyczka go nie wyda.
Gdy znalazł się w ławce, którą zawsze zajmowała [T.I.], usłyszał cichy głos:
 - Myślę, że teraz już na pewno nie skupię się na lekcji... - powiedziała.
 - Dasz radę. - szepnął, a ona odwróciła piękną twarz w jego stronę.
 - Słyszałeś?
 - Jakbym nie siedział z tobą w ławce, to pewnie bym nie usłyszał.
W tym momencie [T.I.] miała w głowie kompletny mętlik. Miłość jej życia siedzi z nią w ławce i rozmawia z nią.
Tak upłynęła im lekcja. Harry cicho mówił do niej co jakiś czas, a ona nieśmiało odpowiadała.
Gdy [T.I.] wracała do domu, myślała o tym chłopaku, który nagle stał się dla niej mniej tajemniczy. Było gorąco, więc wyjęła sok truskawkowy, żeby się napić. Przechyliła butelkę i wtedy przedmiot jakimś cudem zniknął z jej ręki. Obróciła się w stronę ręki z napojem. Przetarła oczy, mrugnęła kilka razy i dotknęła ramienia Hazzy, jakby nie wierzyła, że on naprawdę tu jest. Ten napił się, z szerokim uśmiechem na ustach.
 - Cześć - szepnęła.
 - Hej, [T.I.]. - odpowiedział trochę głośniej, a po chwili dodał ciszej - To co, widzimy się jutro na matematyce?
Nie wierzę... Czy on właśnie puścił mi oczko? OMG! Ma takie piękne oczy...
Niepewnie kiwnęła głową, a później poszła dalej, nie zwracając uwagi na sok, który dalej trzymał w ręce.

Gdy rano przyszłam do szkoły, byłam cholernie niewyspana. Od matematyki dzieliła mnie jeszcze historia. Była ona chyba najnudniejszą lekcją pod słońcem, więc w pewnym momencie, po prostu zasnęłam, z głową wspartą na ręce. Po kilku minutach obudziłam się. Natychmiast zauważyłam dwie pary oczu, wpatrzone we mnie. Oczywiście Harrego i jego przyjaciela, czyli Nialla. Uśmiechali się, a jak przyłożyłam palec wskazujący do ust, dając im niemy znak, że mają nic nie mówić, Nialler ukrył śmiech udawanym napadem kaszlu. Za to ten drugi z rozbawieniem w oczach, odwrócił ode mnie wzrok tak szybko, jak to tylko było możliwe i słuchał tego, co mówił nauczyciel. I tak nam minęła lekcja.
Wracając do domu, myślałam o tym, czy Styles naprawdę jest mną zauroczony, jak to później powiedział Louis, jego przyjaciel. Wtedy udałam, że nie usłyszałam ich rozmowy i żartobliwych oraz sarkastycznych zaprzeczeń, które później przerodziły się w "kłótnię". Ta piątka była naprawdę zabawna. Zayn ciągle poprawiał fryzurę, Niall i Louis się ciągle śmiali, Liam był spokojny (zawsze i wszędzie), a Harry był typowym podrywaczem, o zajebistym, zachrypniętym głosie. Dla mnie, mógłby pojawiać się na okładkach magazynów, być modelem, być gwiazdą, a bynajmniej nie siedzieć w jakimś tam liceum, mieć pracę dorywczą i tak dalej. W pewnym momencie usłyszałam coś dziwnego. Mianowicie moje imię, z przedłużeniem ostatniej litery. Odwróciłam się i zobaczyłam dwa roztrzaskane samochody i krew. Dużo krwi. Mnóstwo krwi. Natychmiast pobiegłam w stronę tej ulicy, zostawiając niedaleko na chodniku plecak. Harry. O Boże. To Harry leży tam twarzą w dół, a z jego głowy, ręki i nogi wypływa krew. To on krzyczał. Boże. Nie. Nie! NIE!!! Ktoś zadzwonił na pogotowie, tym czasem ja robiłam mu sztuczne oddychanie i masaż serca. Nagle ono zaczęło znowu bić, a ja odetchnęłam z ulgą. Przyjechała karetka, z czego wtedy pochwalono mnie i pozwolono jechać z nimi do szpitala. Wzięłam moje rzeczy i (dziękując sobie, Hazzie i każdej innej osobie na tej planecie) wsiadłam. Gdy tylko dojechaliśmy, zabrano go do jakiejś sali na drugim piętrze. Czekałam na korytarzu, cholernie się denerwując. Po kilkunastu minutach obok mnie usiadła jakaś pani, która ewidentnie płakała i jeszcze najwyraźniej jej mąż, który mówił jej, że wszystko będzie dobrze. Z tego, co wiedziałam, to byli rodzice chłopaka. Ja też płakałam. Płakałam, bo wiedziałam, że on może się nie obudzić. Że pewnie teraz jest w śpiączce. Że nigdy nie będę miała u niego szansy. Że on może już nie żyć. Jak na zawołanie, z sali wyszedł lekarz. Natychmiast do niego podbiegłam.
 - Czy on żyje? Nic mu nie jest? Śpiączka? - pytałam.
 - A kim pani jest?
 - Jestem jego matką. - odezwała się ta pani.
 - Żyje, śpi, można go odwiedzić. Jest w sali numer 87.
Natychmiast tam poszłam, a rodzice Stylesa za mną.
Gdy tylko otworzyłam drzwi, w oczy rzucił mi się przystojny brunet. Podeszłam do niego i zauważyłam bardzo dziwne zjawisko. Przewracał się z boku na bok, mrucząc coś pod nosem. Nagle spod jego powiek wypłynęły łzy.
 - [T.I.]! [T.I.]!!! - krzyczał moje imię coraz głośniej.
Natychmiast zaczęłam głaskać go kciukiem po policzku i mówić uspokajającym tonem, żeby się obudził. Ten spełnił moją prośbę, bo obudził się i... pocałował mnie. Całował namiętnie, z wyczuwalną tęsknotą, niemal brutalnie. Trzymał mnie za policzki, a ja po chwili oddałam cudowny pocałunek, nadal lekko zaskoczona tym, co robił. W końcu oderwał się ode mnie, aby zaczerpnąć powietrza i spojrzał w moje oczy.
 - [T.I.] [T.N.], kocham cię, odkąd pierwszy raz cię ujrzałem. Jesteś najcudowniejszą istotą na ziemi. Proszę, bądź moją dziewczyną. - powiedział szybko.
Ja w odpowiedzi go pocałowałam.
THE END

środa, 16 września 2015

Niall

Hej! (Komentujecie, czy Bookie ma komentować sama, a wy nabijacie mi ponad sto wyświetleń?) To chcecie te imaginy z gifami, czy nie?

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Opowiem wam historię o przystojnym, wysokim brunecie, którego oczy miały wyjątkowo intensywny odcień błękitu. Dość popularny czternastolatek, do którego wręcz lepiły się dziewczyny i miał masę kolegów. Był to Niall Horan. Poza kolegami i koleżankami miał też dziewczynę. Kogoś, za kim poszedłby w ogień. Ale nie wiedział, że kiedyś [T.I.] wyjedzie. Gdzie? Do Polski. Nialler się załamał. Przez kilka pierwszych dni w ogóle nie chodził do szkoły, a później robił wszystko, żeby poczuć trochę adrenaliny. Zapomnieć. Na początku przychodził na co drugą lekcję. W końcu nauczyciele przestali zwracać na to uwagę, więc zaczął palić. I pić alkohol. W szkole. Rodzice nie wypuszczali go za to z domu przez tydzień. Gdy nadeszły jego piętnaste urodziny, wiedział już, co może być tą ucieczką. Motory pasjonowały go właściwie od zawsze, więc pewnie nikt by nie zdziwił się, gdyby zaczął jeździć. Nikt jednak nie wiedział, że on zamierza jeździć na NIELEGALNYCH wyścigach. Gdy w końcu się nauczył, wziął z domu pieniądze i pojechał na coś takiego. Gdy dotarł na miejsce, dość nieciekawie ubrana blondynka wyszła na środek i po chwili opuściła dwie czerwone chorągiewki. Wystartowali. Niallowi szło bardzo dobrze. Wyprzedzał, zwalniał na zakrętach i wygrywał. Niedaleko była meta. Już ją widział, gdy nagle widok zasłoniła ciężarówka. Ostro zachamował, lecz nie zdążył się zatrzymać. Czarny motor uderzył w pojazd, a potem chłopak pamiętał już tylko ciemność.

Otworzył oczy i pierwszym, co zobaczył, była biel. Hmmm... biały sufit. Leżał na białym łóżku, a jego blada skóra prawie zlewała się z pościelą. Obok siedziała kobieta, której nie znał. Miała brązowe włosy, piękne, czekoladowe oczy okalane czarnymi rzęsami i łagodne rysy twarzy, na której malowało się szczęście.
 - Cześć Niall. - szepnęła, a po jej rumianych policzkach spłynęły łzy szczęścia.
 - Niall? Kto to jest? I kim pani jest? - zapytał lekko zaskoczony chłopak.
 - Przecież Niall to ty. A ja jestem twoją matką...
Nagle do sali wszedł lekarz. Brunet wiedział kim jest, gdyż na jego białym fartuchu była plakietka z napisem "Lekarz, Jeff Hill".
 - Mówił coś? - zapytał lekarz.
 - Tak, ale nie pamięta swojego imienia, ani tego, że jestem jego matką. - po jej policzkach znowu popłynęły łzy.
Niall w duchu potwierdził jej słowa. Owszem, nie pamiętał ani siebie, ani jej, ani nikogo innego. No, może poza [T.I.], która siedziała na krześle po drugiej stronie.

piątek, 11 września 2015

Louis

Cześć! Dzisiaj daję wam tego imagina, który wydaje mi się dziwnie długi. A co powiedzie na.......................................................................................................................... Imaginy z gifami?

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Znów się pobili. Mój adorator i chłopak. Jechałam jak najszybciej do szpitala, bo tym razem ten pierwszy przesadził, wręcz rzucając drugim o ziemię. Łzy rozmazywały mi widok. Nagle zobaczyłam czarne auto, ale nie zdążyłam wychamować. Została mi ciemność.

###Kilka miesięcy później###

Biały sufit? Biała podłoga, prześcieradło, krzesło, wszystko? Co się stało? Myślenie przerwał mi ból, który nagle pojawił się w mojej głowie. Po tym przypomniałam sobie rozwód moich rodziców. Rozejrzałam się, wystraszona. Dzięki temu zobaczyłam wysokiego chłopaka, o zielonych oczach i czarnych włosach.
 - Cześć. - powiedział cicho.
 - Cześć, kim jesteś? - zapytałam.
Jego oczy wyglądały tak, jakby zaraz miały mu wypaść.
 - [T.I.], nie pamiętasz mnie?
 - Ok, mam na imię [T.I.], co dalej?
 - Nie, nie... - mówił jakby do siebie.
W tym momencie wszedł lekarz.
 - Witaj, jestem Teodor White. Jak się czujesz?
Czułam się co najmniej koszmarnie. Jakby mi głowę rozrywali i wlewali straszne wspomnienia.
 - Czuję się... źle? - odpowiedziałam.
I w tym momencie w mojej głowie pojawił się obraz. Obraz mega przystojnego bruneta, z dziewczyną. Trzymali się za ręce i wyglądali, jakby byli w telewizorze. Potwierdzał to napis "Louis Tomlinson ma dziewczynę!", tuż pod parą. Pokręciłam głową, odganiając od siebie nieprzyjemne wspomnienie. Wiedziałam, że od zawsze mi się podobał, ale nie wiedziałam, kim jest.
 - Hej, wszystko dobrze? - zapytał lekarz, marszcząc brwi.
 - Nie, w mojej głowie ciągle pojawiają się wspomnienia. Wszystkie są straszne.
 - Co? Wszystkie? To znaczy? Opowiedz mi o nich.
 - No, jest rozwód, tamten chłopak - wskazałam na tego pod ścianą - bije się z innym, kłótnia, jeszcze jedna kłótnia i tego typu rzeczy.
 - Albo miałaś straszne dzieciństwo, albo masz tylko te złe wspomnienia.
Teraz tamten spod ściany wybiegł z pomieszczenia, krzycząc, że jest bardzo źle. I jest bardzo źle. Bo ja nie pamiętam o sobie prawie nic. Nagle wszedł jakiś mężczyzna. Jakiś? Ten z telewizora!

###Perspektywa Louisa###

W końcu mogłem ją zobaczyć. Była mocno wychudzona, blada, nawet jej włosy nie miały tego blasku, co na zdjęciu. Ale i tak była piękna. Najpiękniejsza dziewczyna, jaką w życiu widziałem. Gdy przez przypadek natknąłem się na tweeta o tym, że ktoś współczuje wypadku, jaki przeżyła ta brązowowłosa istota, natychmiast zacząłem szukać w internecie informacji na jej temat. Było zdjęcie zmasakrowanego ciała, przy którym zatrzymałem się na chwilę, przerażony tym, co przeżyła. Myślenie o niej przerwał mi cichy głos:
 - Ty jesteś Louis Tomlinson? - zapytała.
 - Tak, to ja. A ty jesteś tą śliczną directionerką, która przeżyła straszny wypadek?
 - Directionerką? Nie wiem co to znaczy.
 - Nie wiesz? Nic nie pamiętasz?
 - Tylko kilka wspomnień...

###Co się działo później?###

Zaprzyjaźniłam się z Lou. Całymi dniami rozmawialiśmy, aż udało mi się wydostać ze szpitala. Wtedy zamieszkałam z nim, bo nie ufałam nikomu z moich wspomnień. Zakochałam się w nim i, szczerze mówiąc, przeczuwałam, że on we mnie równierz. W końcu moje przypuszczenia potwierdziły się, a ja żyłam z nim i z naszym dzieckiem.

sobota, 5 września 2015

Liam

Hello! Gdzie Bookie? Teraz imagin, którego tworzyłam, wymyślałam i pisałam dość długo.
(T.M. - Twoje miasto, M.T.K - Miasto w twoim kraju, M.O.T.M. - Miasto obok twojego miasta, D. - Jakaś dziewczyna, F. - Ten facet)

°°°°°°°°°°°°°

Ręce położył na moich policzkach i delikatnie mnie pocałował. Tak, Liam Payne właśnie mnie pocałował. Jak to się stało? Może zacznę od początku.
Jestem [T.I.] [T.N.]. Jestem oczywiście Directionerką i pewnego pięknego dnia surfowałam po internecie. Odkryłam, że niedawno przeprowadzono wywiad z Niallem i Liamem. Oglądałam i oglądałam, aż padło pytanie: "Gdzie zamierzacie grać?".
N:W [M.T.K.], [M.T.K.], [M.T.K.], [M.T.K.], [M.T.K.], [M.T.K.], [M.T.K.], [M.T.K.], [M.T.K.], [M.O.T.M.], [T.M.].
Wstrzymałam oddech, a po chwili przewinęłam do początku jego wypowiedzi i odsłuchałam jeszcze raz. Jedyna w miarę dobra do koncertu arena jest obok mojego domu. Do tego mam urodziny za kilka dni. Może poproszę o bilet? W podskokach ruszyłam w stronę pokoju rodziców.
T.I.:Mamo, tato, błagam, mogę bilet na koncert One Direction?!
Rodzice spojrzeli na mnie i mama westchnęła.
M:[T.I.], mówiliśmy ci już, że nie będziesz nigdzie wyjeżdżać.
T.I.:Ale to nie ja wyjeżdżam, tylko oni przyjeżdżają tutaj.
T:Tu? Do [T.M.]?
T.I.:Tak!
T:No dobrze, zastanowimy się.

###Kilka dni później###

Rodzice pozwolili mi pójść na koncert. Gdy w końcu nadszedł ten piękny dzień, ubrałam śliczną, czerwono czarną sukienkę, a we włosy wpiełam czarnego kwiatka. Wszyscy mówili, że wyglądam ślicznie. Gdy wyszłam z domu, zauważyłam mężczyzne, którego ubrania były rozrywane przez wrzeszczące dziewczyny.
T.I.:CO WY DO CHOLERY ROBICIE?!?!?!?!?!
Wszystkie popatrzyły w moją stronę, a tamten uciekł.
D:No i co zrobiłaś, idiotko?! To był Liam!!!
T.I.:Liam Payne?
D:Nie, wiesz, święty Mikołaj.
T.I.:To lećcie na koncert, a nie rozrywajcie go! Zgłupiałyście?!
Ruszyłam dalej, a one za mną. Wyzywały mnie. W końcu dotarłam na arenę i stanęłam w kolejce.

###Po koncercie###

Wyszłam, żałując, że to już koniec. Nagle przede mną pojawił się mężczyzna w bluzie z kapturem i okularach.
F:Ciii... Nic nie mów. Chcę ci się tylko odwdzięczyć, śliczna.
To był głos Liama Payne.
L:Widziałem cię ze sceny. Jesteś Directioner?
T.I.:Tak
L:A mogę cię pocałować?
Co? Co on powiedział? Moje oczy zmieniły się w pięciozłotówki. I dotarliśmy do momentu z samego początku. Co stało się później? Zostałam dziewczyną Liama, który przyznał, że już wtedy, gdy go uratowałam, spodobałam mu się.

THE END

środa, 2 września 2015

Wybierzcie sobie :D

Cześć! Jakoś przetrwałam ten pierwszy dzień roku szkolnego, więc teraz mogę wam dać imagina, którego stworzyłam już dość dawno. Zapraszam na imagina na podstawie piosenki Fool's Gold.

°°°°°°°°°°°

Gdybym był wroną na drucie, ty byłabyś cudownym rozproszeniem światła. Lub gdybym był łodzią na morzu, ty byłabyś spokojną falą. Zawsze spokojną. Niestety wiem, że w moim sercu nie jesteś gwiazdą, która w nim zostanie. Ale ja jeszcze nie skończyłem się w tobie zakochiwać, a ty odchodzisz. Wiem, że byłem cholernie nierozważny. Pewnie nawet głupi. Bo w moim sercu jesteś ruchomym elementem, który porusza się w przeciwną stronę, niż reszta, niszcząc mnie od środka. I choć doskonale wiem, że twoja miłość nie jest prawdziwa, nadal zakochuję się w tobie. Pozwoliłem ci się wykorzystywać od pierwszego dnia naszej znajomości. Wykorzystywałaś zresztą każdego. Każdego, który kochał cię tak mocno jak ja. Jednak jakimś cudem nie żałuję, że zakochałem się właśnie w tobie. Teraz, gdy odeszłaś, moje serce jest bezużyteczne. Zniszczyłaś je swoimi zniewalającymi oczami, cudownymi ustami i niesamowitymi pocałunkami, a także wieloma innymi rzeczami, które tworzą ciebie. Już postanowiłem, co zrobię. Po prostu popełnię samobójstwo, bo to lepsze od błagania cię, żebyś wróciła do mnie. Zatem oto właśnie w tej chwili unoszę nóż nad swoim sercem, które mocno łomocze w mojej piersi, jakby wiedziało, co chcę zrobić, ale nie chciało tego. Opuszczam nóż, które trafia mnie prosto w serce, zaś te wydaje ostatnie, przepełnione bólem, uderzenie dla [T.I.] [T.N.]. Dla Fałszywego Złota.