sobota, 27 lutego 2016

Harry (2)

Hej! Już napisałam dwa posty (wczoraj), więc wróć, jeśli nie czytałaś!
Bardzo, bardzo, bardzo cię przepraszam, za to, że musiałaś tak długo czekać. Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam na drugą i ostatnią część partowca dla Oliwii Szymańskiej!

↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓

Wpatrywałam się w żywe plakaty mojej siostry, przypominając sobie ich imiona. Ten blondyn chyba nazywał się Zayn Malak, ten z dzieckiem w takim razie to pewnie Ziall Storan, ten, który nas tu wciągnął to chyba Lajam, tylko nie mogłam przypomnieć sobie jego nazwiska. No i został Harry Styles, który przytulił i podniósł i jeszcze okręcił mnie wokół własnej osi na powitanie.
 - Postaw mnie, wariacie! - krzyknęłam, śmiejąc się.
 - Ok, ale pod jednym warunkiem. - odpowiedział chłopak, nadal trzymając mnie w górze.
 - Jakim? - zapytałam, zaciekawiona.
 - Zaśpiewaj coś.
 - No chyba cię pojebało - stwierdziłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
 - Nie, zaśpiewaj coś, proszę. - zrobił słodkie oczka.
 - Ugh, no dobra. - skrzywiłam się i nadal w powietrzu zaczęłam śpiewać - for your eyes only, I'll show you my heart, for when your lonely and forget who you are... - przerwała mi burza oklasków ze strony chłopaków, a wtedy Harry z powrotem postawił mnie na ziemię.
 - Wow... ale ty śpiewasz. Następnym razem z nami wyjdziesz na scenę i koniec kropka z dwoma wykrzyknikami. - powtórzył mój tekst, a ja tylko spojrzałam na niego jak na idiotę.
 - Chyba żartujesz. - stwierdziłam.
 - Bynajmniej. - odpowiedział.
 - Nie chcę nic mówić, ale zachowujecie się jak stare małżeństwo. - odezwał się blondyn - będziecie mieli ciekawą przyszłość...
W tym momencie Harry rzucił się na niego i zaczął go łaskotać.
 - Prze... przestań... Ha... Ha... Ha... Harry! - mówił przez śmiech.
 - Przestanę, jak to odwołasz.
 - O... ok... odwo... odwołuję... Hahaha - jąkał się, a gdy Harry przestał, zrobiło mi się smutno. Bardzo go polubiłam, a może nawet zakochałam się w nim, więc nie chciałam jego odrzucenia, a to przed chwilą...
 - No to co? Obiad czeka! - stwierdził jeden z tych trzech, których imion nie znałam.
 - Yyyyy... czy moglibyście powiedzieć mi, jak się nazywacie? - zapytałam niepewnie, na koniec się rumieniąc.
 - Ja jestem Liam Payne. - zaczął jeden z nich, a po chwili dodał - A to Niall Horan i Louis Tomlinson. - wskazał na blondyna i bruneta - A Harrego już znasz. To znaczy chyba, chociaż wczoraj gadał ciągle o to... - Liam nagle spadł z krzesła, łapiąc się za nogę - Harry!
 - No co? Co za dużo, to nie zdrowo. - stwierdził Loczek, odpowiadając na oskarżycielskie spojrzenia przyjaciół i mojej siostry.
 - Może zajmiemy się już obiadem? - zapytałam, przerywając walkę na spojrzenia.
 - A, tak. Gdzie... - zaczął Niall, ale przerwał mu dzwonek do drzwi - No, nareszcie! - poszedł otworzyć i wrócił po chwili z czterema pudełkami pizzy.
 - No, nie, przesadziliście, kto to wszystko zje? - zapytałam, patrząc z niedowierzaniem na kartony.
 - Och, poczekaj! To dopiero połowa! - odpowiedział mi Louis, idąc pomóc blondynowi. Po kilku minutach na stole stało z dziesięć prostokątnych pudeł.
 - No chyba żartujecie. Przwcież nas jest tylko szóstka! - stwierdziła moja siostra.
 - Nie, jest idealnie. Dwa dla Niallera i po półtora dla reszty. - odpowiedział Harold.
 - I wy w ogóle nie tyjecie? - zapytałam cicho, ale odpowiedzi nie było, bo każdy już zabrał się za jedzenie.
Po obiedzie chłopcy stwierdzili, że czas zagrać w butelkę. Usiedliśmy więc na miękkim dywanie w kole, a Liam jako pierwszy zakręcił. Wypadło na moją siostrę.
 - No, słonko, pytanie, czy wyzwanie? - zapytał.
 - Wyzwanie - odpowiedziała.
 - Napij się. - powiedział i podał jej szklankę wódki, którą wypiła jednym haustem, po czym zakręciła. Padło na Nialla.
 - Pytanie.
 - Ile dałbyś radę zjeść? - zapytała, już lekko wstawiona.
 - Dużo więcej, niż myślisz. - odpowiedział, po czym też się napił i zakręcił.
 - Wyzwanie - powiedział Harry.
 - Ok... - patrzył po naszych twarzach, szukając podpowiedzi, aż jego wzrok zatrzymał się na mnie.
 - Pocałuj [T.I.]. - powiedział z szerokim uśmiechem, a Harry powoli zbliżył się do mnie i musnął moje usta swoimi wargami - Ej! Ale dłużej!
 - Nie mówiłeś ile. Zadanie wykonane. - zakręcił. Oczywiście wypadło na mnie.
 - Pytanie - powiedziałam, widząc już wstawione towarzystwo (Kiedy oni to wypili?!).
 - Hmmm... Masz kogoś na oku?
 - Tak - odpowiedziałam, a po chwili dodałam, bo nie zdążyłam ugryźć się w język - ciebie.
Niall i siostra leżeli na ziemii, a reszta starała się opanować, ale i tak w całym salonie rozbrzmiewał śmiech.
 - Żartujesz. - to nie było pytanie, a Harry się nie śmiał.
 - Yyyyy... nie - moja twarz była na pewno cała czerwona.
 - [T.I.], ja nic do ciebie nie czuję. - był bardzo poważny.
W tym momencie wszyscy przestali zagłuszać nas i spojrzeli po sobie.
 - Co ty pieprzysz Hazza?! - zapytał Liam.
Dalszej części jego wypowiedzi nie słyszałam, bo wybiegłam z domu. Usiadłam na ławce w parku niedaleko i zaniosłam się płaczem. W sumie nie byłam stuprocentowo pewna co do niego czuję, ale podejrzewałam co. Tak, zakochałam się w Harrym Stylesie, idolu mojej siostry, którego spotkałam broniąc go przed fankami. Moja historia jest pokręcona. Nagle mój telefon zadzwonił.
 - Halo?
 - Pani [T.I.] [T.N.]? - rozległ się męski głos po drugiej stronie.
 - Tak, to ja. - odpowiedziałam, zdziwiona.
 - Pani rodzice zginęli w wypadku samochodowym. - powiedział mężczyzna z takim spokojem, że aż się zaśmiałam.
 - Kim pan jest i czy się pan dobrze bawi? - zapytałam, ale po drugiej stronie usłyszałam pikanie jakiejś maszyny.
 - To nie jest żart. Szpital na Demons Street 38. Proszę natychmiast przyjechać.
W tym momencie wypuściłam głośno powietrze, a zaschnięte łzy znów pojawiły się na mojej twarzy. To była bardzo zła wiadomość.
Gdy tylko dotarłam do szpitala, ruszyłam w stronę sali, którą wskazał mi lekarz jeszcze przez telefon. Tam znalazłam dwa łóżka operacyjne, idealnie zaścielone. Tylko pod prześcieradłami było coś.
 - Nie... - szepnęłam.
Odkryłam jedno z prześcieradeł, dzięki czemu zobaczyłam białą twarz. Martwą twarz. Twarz mojej matki.
Rozpłakałam się.
Po około dziesięciu minutach drzwi do sali otworzyły się. Chwilę później usłyszałam głośny szloch mojej młodszej siostry.
 - [T.I.], czy oni... nie żyją? - nie mogła w to uwierzyć. Zresztą tak, jak ja.
W końcu do sali weszli lekarze.
 - Proszę się odsunąć. - powiedziała kobieta.
 - Nie, oni... - nie mogłam znaleźć słów, które pomogłyby w takiej sytuacji uratować ciała rodziców. Martwe ciała.
Żałowałam tego, co powiedziałam przed wyjściem. Gdy ostatni raz rozmawiałam z mamą.
 - Nie! Nie wyjdziesz do jakichś obcych ludzi! A tym bardziej nie zabierzesz ze sobą siostry! - krzyczała moja matka.
 - Mamo! Jestem dorosła i mogę robić co chcę!
 - Mieszkasz ze mną, więc żyjesz na moich zasadach!
 - Nie! Mogę wychodzić z domu!
 - Jeśli coś ci zrobią już nie będę dla ciebie podporą!
 - Super! - wyszłam z salonu.
Nie mogłam uwierzyć w to, że to była moja ostatnia rozmowa z rodzicielką.
 - Przepraszam, mamo. Może faktycznie nie powinnam była iść. Bo Harry złamał mi serce. - szepnęłam w stronę ciała i właśnie wtedy otworzyły się drzwi. W pokoju znalazły się cztery osoby, których na pewno nie chciałam widzieć. A zwłaszcza Jego.
 - Przepraszam, [T.I.] - powiedział cicho, a ja jedynie wyszłam, mijając go.
Po kilkunastu minutach znalazłam się w domu i znów się rozpłakałam. Wiedząc, że Styles jechał za mną, zamknęłam dokładnie drzwi i pobiegłam do swojego pokoju, gdzie znów się zamknęłam. Żyłam w spokoju jedynie przez kilka minut, gdyż usłyszałam uderzanie w drzwi. Po chwili jednak znów wszystko ucichło, a przybysz nagle znalazł się na balkonie. To na pewno był ten pieprzony Styles.
 - Hej, mała, wpuścisz mnie? - zapytał, przez szkło. Postanowiłam go ignorować - No proszę, [T.I.], nie bądź taka. Daj mi to wyjaśnić. - irytował mnie coraz bardziej - To nie tak, jak myślisz.
No i wybuchłam.
 - Nie tak, jak myślę?! - wstałam z łóżka i odwróciłam się w stronę balkonu - Czyli gdy głośno i wyraźnie złamałeś mi serce, nie miałeś tego na myśli?! - powoli podchodziłam do szyby - TO O CO CHODZIŁO?! - wydarłam się, a Harry wyglądał na przestraszonego. Po chwili marzenia o tym, że odpowie, że mnie kocha, legły w gruzach, gdyż chłopak zeskoczył z balkonu. Natychmiast otworzyłam szklane drzwi, przerażona tym, że coś mogło mu się stać - Harry?!
 - Wszystko w...w porzą...dku. - stęknął, leżąc na ziemi - To...ty...tylko zadra...panie... - stanęłam na barierce i wskoczyłam na drzewo, po którym najprawdopodobniej wszedł na balkon, a później ześlizgnęłam się powoli na dół. Harry wyglądał okropnie.
 - Jesteś cały połamany! - odezwałam się, widząc, jak jest powyginany.
 - Przepraszam...[T.I.]... Kocham cię. - szepnął, po czym podniósł się trochę i musnął moje wargi, a po kilku sekundach jego głowa bezwładnie opadła na trawę. Straciłam kolejną osobę. On... umarł.

piątek, 26 lutego 2016

One Direction

Hej! Opublikowałam już jednego posta, zatem wracaj, jeśli nie przeczytałaś; Dzisiaj krótko i zdecydowanie inaczej, ale mam nadzieję, że się spodoba, że zrozumiecie, o co chodziło i czekam na komentarze.

------------------------

To był ten dzień. Pierwszy, a za razem ostatni. One Direction jutro miało odejść, chłopcy mieli mieć przerwę. I tego dnia był ich ostatni koncert w tym roku. Na szczęście miałam bilet.
Szukałam idealnej sukienki na ten dzień. W końcu w rogu szafy zauważyłam biało-czarny materiał, który na szczęście okazał się być śliczną mini, zakupioną rok temu.
Ubrana i pomalowana, dokładnie cztery godziny później, ruszyłam na koncert do Warszawy.
Tłum był ogromny. Przepychałam się na swoje miejsce w pierwszym rzędzie, a odsuwane przeze mnie osoby szeroko się uśmiechały, mimo, że najprawdopodobniej bolało je to.
W pewnym momencie chłopcy zapytali, czy ktoś chciałby o coś zapytać. Ale ktoś z widowni. Zaczęłam podskakiwać, a po chwili wlazłam na krzesło. Harry z szerokim uśmiechem podał mi mikrofon.
 - Will you come back? - zapytałam.
 - Yes. We love you so much, so we have to come back. To you.

Zayn

Jestem siostrą Louisa Tomlinsona. Tak, tego Louisa. Louisa, który opuścił mnie rok temu, przybywając do XFactora. Gdy kontakt z nim wisiał na włosku, gdy już prawie do mnie nie dzwonił, ja do niego też nie, gdy nie widzieliśmy się od pół roku, przyjechałam do niego. To znaczy, może nie do niego, ale na koncert One Direction. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam jego zespół.
 - Kocham was!
 - Harry!
 - JESTEM NA ICH KONCERCIE! - takie wrzaski otaczały mnie z każdej strony. Gdy w końcu udało mi się wejść do środka i znaleźć się na moim miejscu, krzyki stały się jeszcze głośniejsze. A gdy chłopaki wyszli na scenę, moje uszy błagały o koniec.
 - Hej, Londyn! - zaczął mój brat, a odpowiedział mu taki ryk, że miałam ochotę wybiec z tamtąd. Louie kontynuował przemowę, a na koniec zapowiedział piosenkę - A teraz Up All Night!
 - - zaczął Liam.
 - - zaśpiewał Harry.
 - - wszyscy odśpiewali refren.
Słuchałam tej piosenki, nawet gdy Liam krzyknął, że mamy śpiewać, to to robiłam. Znałam ich piosenki na pamięć. Zawsze uważałam, że mój brat świetnie śpiewa i chętnie go słuchałam, ale przede wszystkim uwielbiałam Zayna. Jego głos, te high tony, wszystko w nim było idealne. Czasami naprawdę zachowywałam się jak fanka, a czasami nienawidziłam wszystkich za to, ża każdy chciał mieć autograf mojego kochanego brata. Ja sama bardzo rzadko go widywałam, nawet nie znałam jego zespołu osobiście. Nie miałam kiedy zapytać go o te kilkadziesiąt autografów, o które mnie proszono. Nawet czasami ludzie chcieli mój podpis. Wtedy odmawiałam, mówiąc, że nie jestem jakąś wielką osobistością i nie powinnam. Po prostu. Gdy słuchałam już ostatniej piosenki, uśmiechnęłam się. What makes you beautiful było moim ulubionym utworem, bo dałam Lou kilka pomysłów, a później znalazłam te fragmenty w piosence. Nagle Louis na mnie spojrzał. Pomachałam mu, uśmiechając się. Odmachał mi, a gdy ostatnie słowa zostały odśpiewane, Lou zabrał głos.
 - Hej, [T.I.]! - zaczął, a dziewczyny wokół mnie patrzyły na mojego brata z nadzieją, że je też zauważy - Niestety, Londyn, to na dzisiaj koniec. - zrobił 'smutną' minkę - Ale teraz zapraszamy po autografy i zdjęcia! Do zobaczenia! - chłopcy zszedli ze sceny.
Zapanowały wrzaski i płacz dziewczyn, a po chwili sala zaczęła się wyludniać. Ja również ruszyłam do miejsca, gdzie miałam spotkać One Direction z bliska. Kolejka, w której stałam, była niebotycznie długa. Jednak, gdy zobaczyłam mojego brata z szerokim uśmiechem, stwierdziłam, że się opłacało. Podałam mu wcześniej wypisaną kartkę.
 - Co...? - zaczął, ale gdy podniósł głowę, wstał i mnie przytulił - Cześć [T.I.]! Jak ja cię dawno nie widziałem. Musisz poznać chłopaków. To jest Niall, Liam, Har...
 - Zamknij się, idioto, przecież wiem, jak się nazywają. - przerwałam tej 'katarynce' - A tak na poważnie, to przyjdziecie?
 - No pewnie. A teraz leć wyrzucić tą kartkę, a najlepiej ją potargaj, no bo wiesz.
 - Jasne - powiedziałam i odeszłam.
Gdy znalazłam się kilka metrów dalej, jeszcze raz przeczytałam i potargałam notatkę, a gdy poszłam do hotelu, directionerka, która mnie śledziła, z powrotem odtworzyła kartkę i przeczytała na głos:
 - Spotkajmy się wszyscy jutro o 6 p.m. na najmniej znanej ulicy w Londynie. - pech chciał, że ta dziewczyna wiedziała, gdzie to jest - Gdy znajdę tą szmatę, która chce odebrać mi Zayna, to ją zabiję. - nikt nie usłyszał tego złowieszczego szeptu.

Przygotowywałam się do wyjścia. Miałam dość długą, czarną sukienkę i marynarkę, poza tym czarne okulary przeciwsłoneczne zasłaniały moje oczy, a włosy były spięte w niechlujnego koka.
Gdy tylko znalazłam się na zewnątrz, sprawdziłam godzinę i od razu ruszyłam w stronę samochodu. W końcu zostało mi tylko dziesięć minut, a w tamtym miejscu musiałam być punktualnie! Na szczęście udało mi się dojechać na miejsce nawet szybciej, niż oni. Stałam w ciemnej uliczce i czekałam na 1D, gdy usłyszałam coś niepokojącego. Coś jak... przeładowywanie pistoletu.
 - Nie odzywaj się, bo strzelę ci w głowę. I nie ruszaj się. - usłyszałam damski głos, a po chwili coś zimnego dotknęło tyłu mojej głowy. Lufa pistoletu.
Po kilku sekundach dało się słyszeć wesołą rozmowę chłopaków. I wtedy właśnie zrozumiałam, co ona chce zrobić.
 - Nie... - szepnęłam, ale było już za późno. Zayn, Liam, Harry, Louis i Niall stanęli jak wryci, wpatrując się to w zapłakaną mnie, to w dziewczynę za mną - Uciekajcie! - krzyknęłam, ale oni dalej stali w miejscu. W każdym razie dopóki dziewczyna nie oderwała pistoletu od mojej głowy i nie strzeliła mi w nogę. Upadłam na kamienie, wrzeszcząc z bólu, a oni, zdziwieni, nadal stali, aż w końcu Louis i Zayn jednocześnie z krzykiem rzucili się na tę dziewczynę. Wtedy poczułam jeszcze przerażający ból w klatce piersiowej i zanim zdążyłam zarejestrować to, że ta szmata przestrzeliła mi serce, zasnęłam na zawsze. I nigdy się nie dowiedziałam, dlaczego to zrobiła.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Louis

Hej! Znowu dawno nie pisałam, ale cóż... nauka. Czekam na mnóstwo komentarzy. Możecie mnie nawet zabić za to,że tak rzadko ostatnio dodaję. Ok, no to powtarzam, że proszę o duuuużo komentarzy i miłego czytania!

------------------------

Szłam właśnie do kawiarni, gdy ktoś wpadł na mnie.
 - Przepraszam - powiedział i minął mnie, nawet nie podnosząc głowy, jednak po chwili zawrócił.
 - [T.I.]? - zapytał.
 - Louis Tomlinson? - to był mój idol i właśnie mnie rozpoznał. Nie mogłam uwierzyć - O Boże, to ty! Kocham cię. Mogę twój autograf? - zachowywałam się jak rozszalała fanka, a on zmarszczył brwi.
 - Nazywasz się [T.I.] [T.N.], prawda?
 - Tak, skąd mnie znasz?
 - Nie pamiętasz...?
 - Nie... co mam pamiętać?
 - Dzieciństwo...
 - Przykro mi, kilka lat temu miałam wypadek i nie pamiętam, co się działo wcześniej.
 - Nie pamiętasz dzieciństwa...
 - Niestety. Szczerze mówiąc chciałabym, bo mama mi opowiadała, że miałam najlepszego przyjaciela, z którym robiłam dosłownie wszystko i on był niesamowity, a ja nawet się w nim zakochałam i w dniu, kiedy miałam mu to powiedzieć, wyjechał do Xfactora, nie mówiąc mi o tym. - już po chwili płakałam wtulając się w jego ramię. Czasami śniło mi się to wszystko, ale nigdy nie zobaczyłam jego twarzy. I nikt nie chciał mi powiedzieć, jak on się nazywał.
 - To może nadrobicie dzieciństwo?
 - Ale jak? Nawet nie wiem, jak ma na imię.
 - Nazywa się Louis Tomlinson i właśnie stoi przed tobą. - byłam pewna, że żartował, dopóki w mojej głowie nie pojawił się obraz, którego zawsze mi brakowało. Młody Lou.
 - Kocham cię, Loui.
 - Też cię kocham, cukierku. - kolejny element trafił na swoje miejsce, ponieważ Tommo użył mojego ulubionego przezwiska - I teraz już cię nie opuszczę.
 - Nie pozwoliłabym ci.

Tej nocy śniło mi się całe moje dzieciństwo od początku do końca.

czwartek, 11 lutego 2016

Niall

Hej! Oto kolejny imagin, napisany wprost z nieukształtowanej weny. Wiem, dziwny, ale mam nadzieję, że wszystko zrozumiecie, a jak nie, to piszcie mi o tym w komentarzach, to dopiszę jeszcze która kwestia jest czyja. Miłego czytania!

↓↓↓↓↓↓↓↓↓

 - Kocham cię.
 - Ja ciebie też.
 - Nie możesz mnie kochać. Moja miłość nigdy nie jest odwzajemniona, Niall.
 - Proszę cię, nie niszcz sobie życia, jeśli wszystko może się poukładać. Po prostu zrozum to, że cię kocham, [T.I.].
 - Nie potrafię. Moja własna psychika mnie blokuje. Nie możesz mnie kochać, mam zbyt dużo wad.
 - Masz jeszcze więcej zalet, kochanie.
 - Nie, po prostu to nie możliwe. To ty jesteś ideałem. Nie możesz zakochać się w brzydkiej, okropnej, z paskudnym charakterem... nie możesz zakochać się we mnie...
 - Przykro mi, śliczna, ale inaczej się nie da. I wcale nie masz paskudnego charakteru. Jesteś piękna, miła, słodka, tolerancyjna, grzeczna, szczera i mógłbym tak wymieniać bez końca.
 - A wiesz, że jestem też nieśmiała, wkurzająca, głupia, zmienna i mogę tak wymieniać dłużej niż ty?
 - [T.I.], proszę cię, jesteś bardzo mądra i często też odważniejsza na przykład od Liama.
 - W końcu dostrzeżesz moje wszystkie wady. Jak chcesz, możemy być razem, ale to nie potrwa dłużej, niż miesiąc.
 - Obiecuję ci, że potrwa dużo dłużej.

 - Jak... jak mogłaś... to zrobić...
 - Niall? Nie, proszę, to on mnie pocałował...
 - Ja? Chyba ci się śni. Sama tego chciałaś.
 - Harry, proszę, nie pogarszaj tego. [T.I.], wynoś się z mojego życia.
 - Niall, proszę cię, nie rób tego.
 - Nie wierzę, że go pocałowałaś.
 - To nie ja, daję słowo!
 - Nie słyszałaś? Wynoś się z mojego życia!
 - Hej, stary, wyluzuj. Ok, to ja ją pocałowałem.
 - ZAMKNIJ SIĘ! [T.I.], WEŹ SWOJE RZECZY!
 - Nie, proszę...
 - TO MOJE OSTATNIE SŁOWO!
 - NIALL!
 - A TY BĄDŹ CICHO, LIAM!
 - MIAŁAM RACJĘ! PAMIĘTASZ NASZĄ ROZMOWĘ SPRZED DWÓCH TYGODNI?!
 - PAMIĘTAM, ŻE SIĘ MYLIŁEM, GDY WYMIENIAŁEM TWOJE ZALETY! IDĘ SPAKOWAĆ TWOJE RZECZY!

 - [T.I.], proszę, wróć do mnie.
 - Nie, Niall, sam tego chciałeś. Sam wyniosłeś z domu moje rzeczy. Nie wrócę.
 - Bardzo cię proszę. Chłopcy są nie do wytrzymania, a ja nie mam do kogo się przytulić, gdy się kłócą.
 - Znajdź sobie inną, naiwną dziewczynę.

 - Niall?
 - [T.I.]? Jak ja cię dawno nie widziałem! To już chyba dwa miesiące.
 - Chyba tak. Kto to?
 - Poznaj proszę moją narzeczoną, Dianę. Diana, to [T.I.], moja była.
 - Cześć, miło cię poznać.
 - Po twoim wyrazie twarzy widzę, że chyba nie za miło.
 - Zamknij się, suko.
 - Nie słucham dziwek.
 - Niall? Słyszałeś? Nazwała mnie dziwką!
 - [T.I.]! Jak mogłaś?! Do mam nadzieję nie zobaczenia!

 - Poza nią nie widzisz nikogo. Jestem nic nie znaczącą dziewczyną. Twoją byłą. I chociaż pamiętam nasze pocałunki, nie chcę niszczyć twojego szczęścia...
 - [T.I.]? Śpiewasz? Od kiedy?
 - Harry? Co tu robisz?
 - Przyszedłem za tobą. Od kiedy śpiewasz? I co to za piosenka?
 - To taka moja mała pasja. Piosenkę napisałam sama. Muszę już iść.
 - To o Niallu?
 - Tak... tak, to o nim i jego dziewczynie.
 - Nadal go kochasz.
 - Zawsze, bez przerwy, od dawna. Ale on wybrał inną.
 - Proszę, wróć do nas, do niego. Widzę, że mu ciebie brakuje. On też cię kocha, tylko uraziłaś jego dumę. Nie chce tego pokazać.
 - Nie mogę do niego wrócić, bo skończy się tak, jak dwa miesiące temu, pamiętasz?
 - Jeśli nie chcesz być z nim, to chociaż ze mną...?
 - Ale... ja nic do ciebie nie czuję, przepraszam, Harry.
 - Wiem o tym. Niestety.

 - Niall? Niall, co ty robisz?!
 - Przepraszam, mała, bez ciebie nie umiem żyć.
 - Nie rób tego, proszę. Niall, odejdź...
 - [T.I.], musisz wiedzieć, że zawsze cię kochałem. I bez względu na wszystko zostanę z tobą, tylko w innej postaci.
 - Nie! NIALL, NIE SKACZ!!!
 - Do zobaczenia...
 - Nie... Niall, wróć do mnie...
 - Co się stało, [T.I.]?
 - Liam, on skoczył...
 - Z... z mostu? Tutaj...?
 - Tak... kocham go... więc też to zrobię.
 - Nie! [T.I.]! Myśl rozsądnie!
 - Przykro mi, Liam, kocham go, chcę być z nim.
 - Nie! Nawet nie próbuj tam podchodzić! NIE SKACZ! NIE!!!
 - Będziemy nad wami!
 - Nie!

piątek, 5 lutego 2016

Louis

Hej! Przepraszam za to, że tak dawno nie pisałam, ale szkoła, brak weny itd. Ale teraz mam w głowie kilka pomysłów, tylko mam problem ze zrealizowaniem ich, bo są dość długie, a mi brakuje czasu.

________________

Byliśmy razem. Taka cudowna miłość, której nigdy wcześniej nie doświadczyłem. To było trudne. Nie zatrzymywać cię, gdy odchodziłaś. Jeszcze chwilę przed tym myślałem, że jesteśmy silni. Że nic nas nie zniszczy. Nie miałem racji i to najbardziej boli.
Miłości nie nauczysz się w szkole. Nie jest ona wpajana przez nauczycieli, tylko przez rodziców. Więc jak miałaś nauczyć się kochać, jeśli twoi umarli za wcześnie? Ja musiałem cię nauczyć.
Przeszliśmy tyle kłótni. Każde o drobnostki. Lecz zawsze udawało się wyjść z tego. Więc co stało się teraz?
Gdy odeszłaś zrozumiałem, że nic nie ma sensu. Pieniądze się nie liczą. Bo bez ciebie wszystko jest kłamstwem. Musisz wrócić do mnie.
Mamy tak długą historię, mogliśmy sprawić, że fanki przestałyby patrzeć na ciebie z urazą lecz uwielbieniem. Musimy to kontynuować, bo bez ciebie życie nie ma sensu. Nie możesz odejść na zawsze. Czy wiesz, że możemy żyć wiecznie, ale razem?
- zamknąłem książkę z pomysłami na teksty piosenek. Tak, to idealny pomysł. Teledysk też miałem już mniej więcej wymyślony. Teraz tylko przekształcić to na słowa piosenki, dodać melodię i nazwać ten utwór History