Hej! Już napisałam dwa posty (wczoraj), więc wróć, jeśli nie czytałaś!
Bardzo, bardzo, bardzo cię przepraszam, za to, że musiałaś tak długo czekać. Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam na drugą i ostatnią część partowca dla Oliwii Szymańskiej!
↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓
Wpatrywałam się w żywe plakaty mojej siostry, przypominając sobie ich imiona. Ten blondyn chyba nazywał się Zayn Malak, ten z dzieckiem w takim razie to pewnie Ziall Storan, ten, który nas tu wciągnął to chyba Lajam, tylko nie mogłam przypomnieć sobie jego nazwiska. No i został Harry Styles, który przytulił i podniósł i jeszcze okręcił mnie wokół własnej osi na powitanie.
- Postaw mnie, wariacie! - krzyknęłam, śmiejąc się.
- Ok, ale pod jednym warunkiem. - odpowiedział chłopak, nadal trzymając mnie w górze.
- Jakim? - zapytałam, zaciekawiona.
- Zaśpiewaj coś.
- No chyba cię pojebało - stwierdziłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Nie, zaśpiewaj coś, proszę. - zrobił słodkie oczka.
- Ugh, no dobra. - skrzywiłam się i nadal w powietrzu zaczęłam śpiewać - for your eyes only, I'll show you my heart, for when your lonely and forget who you are... - przerwała mi burza oklasków ze strony chłopaków, a wtedy Harry z powrotem postawił mnie na ziemię.
- Wow... ale ty śpiewasz. Następnym razem z nami wyjdziesz na scenę i koniec kropka z dwoma wykrzyknikami. - powtórzył mój tekst, a ja tylko spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Chyba żartujesz. - stwierdziłam.
- Bynajmniej. - odpowiedział.
- Nie chcę nic mówić, ale zachowujecie się jak stare małżeństwo. - odezwał się blondyn - będziecie mieli ciekawą przyszłość...
W tym momencie Harry rzucił się na niego i zaczął go łaskotać.
- Prze... przestań... Ha... Ha... Ha... Harry! - mówił przez śmiech.
- Przestanę, jak to odwołasz.
- O... ok... odwo... odwołuję... Hahaha - jąkał się, a gdy Harry przestał, zrobiło mi się smutno. Bardzo go polubiłam, a może nawet zakochałam się w nim, więc nie chciałam jego odrzucenia, a to przed chwilą...
- No to co? Obiad czeka! - stwierdził jeden z tych trzech, których imion nie znałam.
- Yyyyy... czy moglibyście powiedzieć mi, jak się nazywacie? - zapytałam niepewnie, na koniec się rumieniąc.
- Ja jestem Liam Payne. - zaczął jeden z nich, a po chwili dodał - A to Niall Horan i Louis Tomlinson. - wskazał na blondyna i bruneta - A Harrego już znasz. To znaczy chyba, chociaż wczoraj gadał ciągle o to... - Liam nagle spadł z krzesła, łapiąc się za nogę - Harry!
- No co? Co za dużo, to nie zdrowo. - stwierdził Loczek, odpowiadając na oskarżycielskie spojrzenia przyjaciół i mojej siostry.
- Może zajmiemy się już obiadem? - zapytałam, przerywając walkę na spojrzenia.
- A, tak. Gdzie... - zaczął Niall, ale przerwał mu dzwonek do drzwi - No, nareszcie! - poszedł otworzyć i wrócił po chwili z czterema pudełkami pizzy.
- No, nie, przesadziliście, kto to wszystko zje? - zapytałam, patrząc z niedowierzaniem na kartony.
- Och, poczekaj! To dopiero połowa! - odpowiedział mi Louis, idąc pomóc blondynowi. Po kilku minutach na stole stało z dziesięć prostokątnych pudeł.
- No chyba żartujecie. Przwcież nas jest tylko szóstka! - stwierdziła moja siostra.
- Nie, jest idealnie. Dwa dla Niallera i po półtora dla reszty. - odpowiedział Harold.
- I wy w ogóle nie tyjecie? - zapytałam cicho, ale odpowiedzi nie było, bo każdy już zabrał się za jedzenie.
Po obiedzie chłopcy stwierdzili, że czas zagrać w butelkę. Usiedliśmy więc na miękkim dywanie w kole, a Liam jako pierwszy zakręcił. Wypadło na moją siostrę.
- No, słonko, pytanie, czy wyzwanie? - zapytał.
- Wyzwanie - odpowiedziała.
- Napij się. - powiedział i podał jej szklankę wódki, którą wypiła jednym haustem, po czym zakręciła. Padło na Nialla.
- Pytanie.
- Ile dałbyś radę zjeść? - zapytała, już lekko wstawiona.
- Dużo więcej, niż myślisz. - odpowiedział, po czym też się napił i zakręcił.
- Wyzwanie - powiedział Harry.
- Ok... - patrzył po naszych twarzach, szukając podpowiedzi, aż jego wzrok zatrzymał się na mnie.
- Pocałuj [T.I.]. - powiedział z szerokim uśmiechem, a Harry powoli zbliżył się do mnie i musnął moje usta swoimi wargami - Ej! Ale dłużej!
- Nie mówiłeś ile. Zadanie wykonane. - zakręcił. Oczywiście wypadło na mnie.
- Pytanie - powiedziałam, widząc już wstawione towarzystwo (Kiedy oni to wypili?!).
- Hmmm... Masz kogoś na oku?
- Tak - odpowiedziałam, a po chwili dodałam, bo nie zdążyłam ugryźć się w język - ciebie.
Niall i siostra leżeli na ziemii, a reszta starała się opanować, ale i tak w całym salonie rozbrzmiewał śmiech.
- Żartujesz. - to nie było pytanie, a Harry się nie śmiał.
- Yyyyy... nie - moja twarz była na pewno cała czerwona.
- [T.I.], ja nic do ciebie nie czuję. - był bardzo poważny.
W tym momencie wszyscy przestali zagłuszać nas i spojrzeli po sobie.
- Co ty pieprzysz Hazza?! - zapytał Liam.
Dalszej części jego wypowiedzi nie słyszałam, bo wybiegłam z domu. Usiadłam na ławce w parku niedaleko i zaniosłam się płaczem. W sumie nie byłam stuprocentowo pewna co do niego czuję, ale podejrzewałam co. Tak, zakochałam się w Harrym Stylesie, idolu mojej siostry, którego spotkałam broniąc go przed fankami. Moja historia jest pokręcona. Nagle mój telefon zadzwonił.
- Halo?
- Pani [T.I.] [T.N.]? - rozległ się męski głos po drugiej stronie.
- Tak, to ja. - odpowiedziałam, zdziwiona.
- Pani rodzice zginęli w wypadku samochodowym. - powiedział mężczyzna z takim spokojem, że aż się zaśmiałam.
- Kim pan jest i czy się pan dobrze bawi? - zapytałam, ale po drugiej stronie usłyszałam pikanie jakiejś maszyny.
- To nie jest żart. Szpital na Demons Street 38. Proszę natychmiast przyjechać.
W tym momencie wypuściłam głośno powietrze, a zaschnięte łzy znów pojawiły się na mojej twarzy. To była bardzo zła wiadomość.
Gdy tylko dotarłam do szpitala, ruszyłam w stronę sali, którą wskazał mi lekarz jeszcze przez telefon. Tam znalazłam dwa łóżka operacyjne, idealnie zaścielone. Tylko pod prześcieradłami było coś.
- Nie... - szepnęłam.
Odkryłam jedno z prześcieradeł, dzięki czemu zobaczyłam białą twarz. Martwą twarz. Twarz mojej matki.
Rozpłakałam się.
Po około dziesięciu minutach drzwi do sali otworzyły się. Chwilę później usłyszałam głośny szloch mojej młodszej siostry.
- [T.I.], czy oni... nie żyją? - nie mogła w to uwierzyć. Zresztą tak, jak ja.
W końcu do sali weszli lekarze.
- Proszę się odsunąć. - powiedziała kobieta.
- Nie, oni... - nie mogłam znaleźć słów, które pomogłyby w takiej sytuacji uratować ciała rodziców. Martwe ciała.
Żałowałam tego, co powiedziałam przed wyjściem. Gdy ostatni raz rozmawiałam z mamą.
- Nie! Nie wyjdziesz do jakichś obcych ludzi! A tym bardziej nie zabierzesz ze sobą siostry! - krzyczała moja matka.
- Mamo! Jestem dorosła i mogę robić co chcę!
- Mieszkasz ze mną, więc żyjesz na moich zasadach!
- Nie! Mogę wychodzić z domu!
- Jeśli coś ci zrobią już nie będę dla ciebie podporą!
- Super! - wyszłam z salonu.
Nie mogłam uwierzyć w to, że to była moja ostatnia rozmowa z rodzicielką.
- Przepraszam, mamo. Może faktycznie nie powinnam była iść. Bo Harry złamał mi serce. - szepnęłam w stronę ciała i właśnie wtedy otworzyły się drzwi. W pokoju znalazły się cztery osoby, których na pewno nie chciałam widzieć. A zwłaszcza Jego.
- Przepraszam, [T.I.] - powiedział cicho, a ja jedynie wyszłam, mijając go.
Po kilkunastu minutach znalazłam się w domu i znów się rozpłakałam. Wiedząc, że Styles jechał za mną, zamknęłam dokładnie drzwi i pobiegłam do swojego pokoju, gdzie znów się zamknęłam. Żyłam w spokoju jedynie przez kilka minut, gdyż usłyszałam uderzanie w drzwi. Po chwili jednak znów wszystko ucichło, a przybysz nagle znalazł się na balkonie. To na pewno był ten pieprzony Styles.
- Hej, mała, wpuścisz mnie? - zapytał, przez szkło. Postanowiłam go ignorować - No proszę, [T.I.], nie bądź taka. Daj mi to wyjaśnić. - irytował mnie coraz bardziej - To nie tak, jak myślisz.
No i wybuchłam.
- Nie tak, jak myślę?! - wstałam z łóżka i odwróciłam się w stronę balkonu - Czyli gdy głośno i wyraźnie złamałeś mi serce, nie miałeś tego na myśli?! - powoli podchodziłam do szyby - TO O CO CHODZIŁO?! - wydarłam się, a Harry wyglądał na przestraszonego. Po chwili marzenia o tym, że odpowie, że mnie kocha, legły w gruzach, gdyż chłopak zeskoczył z balkonu. Natychmiast otworzyłam szklane drzwi, przerażona tym, że coś mogło mu się stać - Harry?!
- Wszystko w...w porzą...dku. - stęknął, leżąc na ziemi - To...ty...tylko zadra...panie... - stanęłam na barierce i wskoczyłam na drzewo, po którym najprawdopodobniej wszedł na balkon, a później ześlizgnęłam się powoli na dół. Harry wyglądał okropnie.
- Jesteś cały połamany! - odezwałam się, widząc, jak jest powyginany.
- Przepraszam...[T.I.]... Kocham cię. - szepnął, po czym podniósł się trochę i musnął moje wargi, a po kilku sekundach jego głowa bezwładnie opadła na trawę. Straciłam kolejną osobę. On... umarł.
I kolejny raz to samo. Taki zajebisty imagin a tylko 1 kom. Ale powiem tak: cudo
OdpowiedzUsuńI kolejny raz to samo. Taki zajebisty imagin a tylko 1 kom. Ale powiem tak: cudo
OdpowiedzUsuńCzemu w każdym imaginie z harrym harry ginie???
OdpowiedzUsuńCzemu w każdym imaginie z harrym harry ginie???
OdpowiedzUsuń