sobota, 27 lutego 2016

Harry (2)

Hej! Już napisałam dwa posty (wczoraj), więc wróć, jeśli nie czytałaś!
Bardzo, bardzo, bardzo cię przepraszam, za to, że musiałaś tak długo czekać. Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam na drugą i ostatnią część partowca dla Oliwii Szymańskiej!

↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓ ↓↓

Wpatrywałam się w żywe plakaty mojej siostry, przypominając sobie ich imiona. Ten blondyn chyba nazywał się Zayn Malak, ten z dzieckiem w takim razie to pewnie Ziall Storan, ten, który nas tu wciągnął to chyba Lajam, tylko nie mogłam przypomnieć sobie jego nazwiska. No i został Harry Styles, który przytulił i podniósł i jeszcze okręcił mnie wokół własnej osi na powitanie.
 - Postaw mnie, wariacie! - krzyknęłam, śmiejąc się.
 - Ok, ale pod jednym warunkiem. - odpowiedział chłopak, nadal trzymając mnie w górze.
 - Jakim? - zapytałam, zaciekawiona.
 - Zaśpiewaj coś.
 - No chyba cię pojebało - stwierdziłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
 - Nie, zaśpiewaj coś, proszę. - zrobił słodkie oczka.
 - Ugh, no dobra. - skrzywiłam się i nadal w powietrzu zaczęłam śpiewać - for your eyes only, I'll show you my heart, for when your lonely and forget who you are... - przerwała mi burza oklasków ze strony chłopaków, a wtedy Harry z powrotem postawił mnie na ziemię.
 - Wow... ale ty śpiewasz. Następnym razem z nami wyjdziesz na scenę i koniec kropka z dwoma wykrzyknikami. - powtórzył mój tekst, a ja tylko spojrzałam na niego jak na idiotę.
 - Chyba żartujesz. - stwierdziłam.
 - Bynajmniej. - odpowiedział.
 - Nie chcę nic mówić, ale zachowujecie się jak stare małżeństwo. - odezwał się blondyn - będziecie mieli ciekawą przyszłość...
W tym momencie Harry rzucił się na niego i zaczął go łaskotać.
 - Prze... przestań... Ha... Ha... Ha... Harry! - mówił przez śmiech.
 - Przestanę, jak to odwołasz.
 - O... ok... odwo... odwołuję... Hahaha - jąkał się, a gdy Harry przestał, zrobiło mi się smutno. Bardzo go polubiłam, a może nawet zakochałam się w nim, więc nie chciałam jego odrzucenia, a to przed chwilą...
 - No to co? Obiad czeka! - stwierdził jeden z tych trzech, których imion nie znałam.
 - Yyyyy... czy moglibyście powiedzieć mi, jak się nazywacie? - zapytałam niepewnie, na koniec się rumieniąc.
 - Ja jestem Liam Payne. - zaczął jeden z nich, a po chwili dodał - A to Niall Horan i Louis Tomlinson. - wskazał na blondyna i bruneta - A Harrego już znasz. To znaczy chyba, chociaż wczoraj gadał ciągle o to... - Liam nagle spadł z krzesła, łapiąc się za nogę - Harry!
 - No co? Co za dużo, to nie zdrowo. - stwierdził Loczek, odpowiadając na oskarżycielskie spojrzenia przyjaciół i mojej siostry.
 - Może zajmiemy się już obiadem? - zapytałam, przerywając walkę na spojrzenia.
 - A, tak. Gdzie... - zaczął Niall, ale przerwał mu dzwonek do drzwi - No, nareszcie! - poszedł otworzyć i wrócił po chwili z czterema pudełkami pizzy.
 - No, nie, przesadziliście, kto to wszystko zje? - zapytałam, patrząc z niedowierzaniem na kartony.
 - Och, poczekaj! To dopiero połowa! - odpowiedział mi Louis, idąc pomóc blondynowi. Po kilku minutach na stole stało z dziesięć prostokątnych pudeł.
 - No chyba żartujecie. Przwcież nas jest tylko szóstka! - stwierdziła moja siostra.
 - Nie, jest idealnie. Dwa dla Niallera i po półtora dla reszty. - odpowiedział Harold.
 - I wy w ogóle nie tyjecie? - zapytałam cicho, ale odpowiedzi nie było, bo każdy już zabrał się za jedzenie.
Po obiedzie chłopcy stwierdzili, że czas zagrać w butelkę. Usiedliśmy więc na miękkim dywanie w kole, a Liam jako pierwszy zakręcił. Wypadło na moją siostrę.
 - No, słonko, pytanie, czy wyzwanie? - zapytał.
 - Wyzwanie - odpowiedziała.
 - Napij się. - powiedział i podał jej szklankę wódki, którą wypiła jednym haustem, po czym zakręciła. Padło na Nialla.
 - Pytanie.
 - Ile dałbyś radę zjeść? - zapytała, już lekko wstawiona.
 - Dużo więcej, niż myślisz. - odpowiedział, po czym też się napił i zakręcił.
 - Wyzwanie - powiedział Harry.
 - Ok... - patrzył po naszych twarzach, szukając podpowiedzi, aż jego wzrok zatrzymał się na mnie.
 - Pocałuj [T.I.]. - powiedział z szerokim uśmiechem, a Harry powoli zbliżył się do mnie i musnął moje usta swoimi wargami - Ej! Ale dłużej!
 - Nie mówiłeś ile. Zadanie wykonane. - zakręcił. Oczywiście wypadło na mnie.
 - Pytanie - powiedziałam, widząc już wstawione towarzystwo (Kiedy oni to wypili?!).
 - Hmmm... Masz kogoś na oku?
 - Tak - odpowiedziałam, a po chwili dodałam, bo nie zdążyłam ugryźć się w język - ciebie.
Niall i siostra leżeli na ziemii, a reszta starała się opanować, ale i tak w całym salonie rozbrzmiewał śmiech.
 - Żartujesz. - to nie było pytanie, a Harry się nie śmiał.
 - Yyyyy... nie - moja twarz była na pewno cała czerwona.
 - [T.I.], ja nic do ciebie nie czuję. - był bardzo poważny.
W tym momencie wszyscy przestali zagłuszać nas i spojrzeli po sobie.
 - Co ty pieprzysz Hazza?! - zapytał Liam.
Dalszej części jego wypowiedzi nie słyszałam, bo wybiegłam z domu. Usiadłam na ławce w parku niedaleko i zaniosłam się płaczem. W sumie nie byłam stuprocentowo pewna co do niego czuję, ale podejrzewałam co. Tak, zakochałam się w Harrym Stylesie, idolu mojej siostry, którego spotkałam broniąc go przed fankami. Moja historia jest pokręcona. Nagle mój telefon zadzwonił.
 - Halo?
 - Pani [T.I.] [T.N.]? - rozległ się męski głos po drugiej stronie.
 - Tak, to ja. - odpowiedziałam, zdziwiona.
 - Pani rodzice zginęli w wypadku samochodowym. - powiedział mężczyzna z takim spokojem, że aż się zaśmiałam.
 - Kim pan jest i czy się pan dobrze bawi? - zapytałam, ale po drugiej stronie usłyszałam pikanie jakiejś maszyny.
 - To nie jest żart. Szpital na Demons Street 38. Proszę natychmiast przyjechać.
W tym momencie wypuściłam głośno powietrze, a zaschnięte łzy znów pojawiły się na mojej twarzy. To była bardzo zła wiadomość.
Gdy tylko dotarłam do szpitala, ruszyłam w stronę sali, którą wskazał mi lekarz jeszcze przez telefon. Tam znalazłam dwa łóżka operacyjne, idealnie zaścielone. Tylko pod prześcieradłami było coś.
 - Nie... - szepnęłam.
Odkryłam jedno z prześcieradeł, dzięki czemu zobaczyłam białą twarz. Martwą twarz. Twarz mojej matki.
Rozpłakałam się.
Po około dziesięciu minutach drzwi do sali otworzyły się. Chwilę później usłyszałam głośny szloch mojej młodszej siostry.
 - [T.I.], czy oni... nie żyją? - nie mogła w to uwierzyć. Zresztą tak, jak ja.
W końcu do sali weszli lekarze.
 - Proszę się odsunąć. - powiedziała kobieta.
 - Nie, oni... - nie mogłam znaleźć słów, które pomogłyby w takiej sytuacji uratować ciała rodziców. Martwe ciała.
Żałowałam tego, co powiedziałam przed wyjściem. Gdy ostatni raz rozmawiałam z mamą.
 - Nie! Nie wyjdziesz do jakichś obcych ludzi! A tym bardziej nie zabierzesz ze sobą siostry! - krzyczała moja matka.
 - Mamo! Jestem dorosła i mogę robić co chcę!
 - Mieszkasz ze mną, więc żyjesz na moich zasadach!
 - Nie! Mogę wychodzić z domu!
 - Jeśli coś ci zrobią już nie będę dla ciebie podporą!
 - Super! - wyszłam z salonu.
Nie mogłam uwierzyć w to, że to była moja ostatnia rozmowa z rodzicielką.
 - Przepraszam, mamo. Może faktycznie nie powinnam była iść. Bo Harry złamał mi serce. - szepnęłam w stronę ciała i właśnie wtedy otworzyły się drzwi. W pokoju znalazły się cztery osoby, których na pewno nie chciałam widzieć. A zwłaszcza Jego.
 - Przepraszam, [T.I.] - powiedział cicho, a ja jedynie wyszłam, mijając go.
Po kilkunastu minutach znalazłam się w domu i znów się rozpłakałam. Wiedząc, że Styles jechał za mną, zamknęłam dokładnie drzwi i pobiegłam do swojego pokoju, gdzie znów się zamknęłam. Żyłam w spokoju jedynie przez kilka minut, gdyż usłyszałam uderzanie w drzwi. Po chwili jednak znów wszystko ucichło, a przybysz nagle znalazł się na balkonie. To na pewno był ten pieprzony Styles.
 - Hej, mała, wpuścisz mnie? - zapytał, przez szkło. Postanowiłam go ignorować - No proszę, [T.I.], nie bądź taka. Daj mi to wyjaśnić. - irytował mnie coraz bardziej - To nie tak, jak myślisz.
No i wybuchłam.
 - Nie tak, jak myślę?! - wstałam z łóżka i odwróciłam się w stronę balkonu - Czyli gdy głośno i wyraźnie złamałeś mi serce, nie miałeś tego na myśli?! - powoli podchodziłam do szyby - TO O CO CHODZIŁO?! - wydarłam się, a Harry wyglądał na przestraszonego. Po chwili marzenia o tym, że odpowie, że mnie kocha, legły w gruzach, gdyż chłopak zeskoczył z balkonu. Natychmiast otworzyłam szklane drzwi, przerażona tym, że coś mogło mu się stać - Harry?!
 - Wszystko w...w porzą...dku. - stęknął, leżąc na ziemi - To...ty...tylko zadra...panie... - stanęłam na barierce i wskoczyłam na drzewo, po którym najprawdopodobniej wszedł na balkon, a później ześlizgnęłam się powoli na dół. Harry wyglądał okropnie.
 - Jesteś cały połamany! - odezwałam się, widząc, jak jest powyginany.
 - Przepraszam...[T.I.]... Kocham cię. - szepnął, po czym podniósł się trochę i musnął moje wargi, a po kilku sekundach jego głowa bezwładnie opadła na trawę. Straciłam kolejną osobę. On... umarł.

4 komentarze:

  1. I kolejny raz to samo. Taki zajebisty imagin a tylko 1 kom. Ale powiem tak: cudo

    OdpowiedzUsuń
  2. I kolejny raz to samo. Taki zajebisty imagin a tylko 1 kom. Ale powiem tak: cudo

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu w każdym imaginie z harrym harry ginie???

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu w każdym imaginie z harrym harry ginie???

    OdpowiedzUsuń