niedziela, 26 lipca 2015

Ooo kurdełę, imagin ?!

Co się tu kurde dzieje ? O CO CHODZI ?!

Noo więc witam was kochane w kolejnym poście ...
"Pewnie znowu zacznie pierdzielić o nudach"
Nieee ! Nie będę pisać o nudach. Dostałam dawkę weny, aby napisać jakiś imagin..
Postanowiłam dokończyć imagin, który miał nie mieć więcej części ..

Tak, o ten mi chodzi :3

 No to ten tego .. Miłego czytania :) 

------------------------------------------------------------------------------

Tysiące myśli latały w mojej głowie. Postanowiłam na razie o tym nie myśleć i zaczęłam pisać kolejne notki na swoim blogu. Po chwili usłyszałam przekręcanie kluczyka w drzwiach. To zapewne Markus - mój przyjaciel, zapewne wrócił z pracy. Z Markusem mogłam zawsze porozmawiać o wszystkim, nie to co z Lou. Nie o to chodzi, że jej nie ufam czy coś .. Po prostu Lou nie jest tak blisko mnie jak Markus ( chodziło mi o jego obecność) Markus jest inny niż ja i Lou. Jest poukładany, odpowiedzialny, zawsze znajdzie wyjście z sytuacji. Czasami chodzi z nami na imprezy, czuję się wtedy taka szczęśliwa, widząc jak moi bliscy się dobrze bawią.

- hej mała * odpowiedział tuląc mnie od tyłu. Od razu przeszły po moim ciele miłe dreszcze i wkradł się na moje policzki wielki rumieniec. Markus był bardzo przystojny .. Szkoda, że nie znalazł sobie jeszcze tej jedynej. Postanowiłam mu odpowiedzieć szybkie "cześć"
Chłopak usiadł na kanapie i zaczął mojej osobie się przyglądać. Nastała niezręczna cisza, którą po chwili brunet przerwał.
- od kilku dni jesteś jakaś cicha. Coś się stało ? * zapytał
Strasznie spanikowałam. Nie wiedziałam co kompletnie mam mu odpowiedzieć. Trzeba było jakoś zaimprowizować.
- po prostu tęsknie za nim. * odpowiedziałam po chwili namysłu
- no mała, jesteś moją psiapsiółą! Mów co leży ci na sercu, bo inaczej będziemy rozmawiać * oznajmił
- no dobra * powiedziałam

~ Jakiś czas później ~

Siedzieliśmy przykryci kocem na kanapie, rozkoszując się ciepłą czekoladą z bitą śmietaną. Zawsze tak robiliśmy, jak trzeba było się wygadać. Można powiedzieć, że to nasza tradycja.
- no więc jak w pracy ? * zapytałam ciekawa
- aa wiesz, jakoś leci, może szef zmięknie i da mi szansę na jakikolwiek awans. * odpowiedział
No tak, Markus zawsze starał się wypaść jak najlepiej przed szefem. Był lepszy od innych pracowników. Nigdy nie był zły z powodu swojej pracy. Gdy wracał po kilkugodzinnej siedzeniu w pracy, która na prawdę potrafi zmęczyć dobitnie, na jego twarzy potrafił zawitać uśmiech. Praca sprawiała mu przyjemność.
- a ty ? Chodzi mi o te twoje zachowanie * dodał
- tak jak już mówiłam wcześniej, to strasznie za nim tęsknie, i ..
- i ..?
- będziesz na mnie zły ?  * zapytałam
- nie, ale zależy o co chodzi * odpowiedział
- od tamtej imprezy, na którą poszłam z Lou przespałam się z nim i zrobiłam po jakimś czasie test ciążowy i wykazało, że jestem w ciąży * oznajmiłam
Spojrzałam głęboko w oczy Markusa, próbując wyciągnąć jakąkolwiek reakcję.
- a może ty tak na prawdę jesteś chłopakiem i masz raka jąder .. No wiesz, teraz o tym się głośno mówi * powiedział żartobliwie, na co ja rzuciłam w niego poduszką mówiąc "głupolu"
- a tak na serio, to nie jestem zły, tylko szczęśliwy, że będę miał maluszka ! * oznajmił
- ooo jakiś ty słodki. Jak się urodzi to zostaniesz chrzestnym * powiedziałam
- na prawdę ?! O MÓJ BOŻE !!! Teraz trzeba pomyśleć, gdzie maleństwo będzie mieć swój pokój. * powiedział zaczynając wyobrażać sobie wszytko co i jak.

Przez chwilę się zastanawiałam jak zareaguje [i.c]. Mam nadzieję, że też będzie szczęśliwy.

~ Kilka dni później ~

Dostałam sms-a od [i.c]. Napisał, że musi zostać jeszcze w pracy przez niecały rok. No po prostu świetnie. Przestałam się denerwować i poszłam zrobić śniadanie, przy czym dając jeść Mercy.
Markus wyszedł dawno do pracy i zapewne wróci mniej więcej o 21.
 Po zrobieniu i zjedzeniu śniadania postanowiłam pójść się ogarnąć. Gdy skończyłam robić poranne czynności mój telefon zaczął wibrować. To on.
- tak słucham ?
Zaczęła się typowa konwersacja pomiędzy nami "co tam u ciebie", "jak się czujesz" itp.
- słuchaj [i.c]. Ta rozmowa nie powinna być na telefon, a że cię nie ma w kraju, więc muszę ci to przez telefon powiedzieć * powiedziałam
- coś się stało ? * zapytał przestraszony
Moje serce zaczęło walić. Uspokój się [t.i] ! Powiedz mu to !
- n-nie, t-to znaczy tak .. Ja jestem z tobą w ciąży * oznajmiłam
Nie wiem dlaczego się czułam przerażona. Zawsze byłam w sprawach sercowych obojętna, w sensie, że kiedy chłopak ze mną zrywał nie czułam się źle, ani dobrze. Byłam po prostu obojętna.
- nie wiesz jak się bardzo cieszę z tego powodu * powiedział

~ kilka miesięcy później ~ (przepraszam, że tak przeskakuję :c)

Mój brzuch stawał się coraz większy. [i.c] wydzwaniał kilka razy w tygodniu. No właśnie .. Wydzwaniał, a teraz już nawet głupiego sms-a nie potrafi wysłać. Nie wiedziałam co się z nim działo. .Markus cały czas chodził szczęśliwy. Okazało się, że szef postanowił mu dać awans, w końcu docenił, że Markus to największy skarb jakiego miał. Chłopak oznajmił mi, że postanowi wziąć dłuuugi urlop zaraz po urodzeniu się Nicole - tak będzie się nazywać córeczka.
Z Lou nie miałam od dłuższego czasu kontaktu. Martwiłam się o nią...
Może jest zajęta? Nieee, od razu oddzwoniłaby albo wysłała sms-a. Wszystko się sypie. Moje dwie z trzech najważniejszych osób nie ma kontaktu ze mną. To moja wina ?

- [t.i] dzisiaj idziemy do lekarza, pamiętasz ?
- chodźmy ..

Dzisiaj lekarz .. no tak. Zamiast myśleć o Lou i [i.c] zajęłam się dzisiejszymi ważnymi sprawami między innymi lekarz, kupienie rzeczy dla dziecka. Gdy przechodziliśmy obok znanego mi klubu, zauważyłam płaczącą Lou. Od razu do niej podeszliśmy. To już nie była ta radosna dziewczyna.

- Lou ? Co ci się stało ?! * zapytałam zaniepokojona
- ooh, hej [t.i] Po prostu muszę się wypłakać * odpowiedziała
- w tym miejscu ? Coś się poważnego musiało stać, że płaczesz przed klubem zamiast bawić się do białego rana * oznajmił Markus
-  będę mogła wpaść do was wieczorem ? * zapytała ocierając łzy - wygadać się z pewnych spraw * dodała
- no pewnie, przecież jesteśmy przyjaciółmi. * odpowiedziałam

Pożegnaliśmy się z Lou i ruszyliśmy do lekarza..
Po drodze zaszliśmy do kilku sklepów z ubraniami dla dzieci. Oczywiście Markus płacił, bo dla "małego Markusiątka" wszystko xD
W końcu doszliśmy do lekarza. Nie obeszło się bez długiej kolejki starszych pań marudzących o ślamazarności lekarzy i innych pracowników. Na szczęście weszłam bez kolejki, bo jestem ciężarna rzecz jasna. Jak zwykle sprawdzanie czy dziecko się dobrze rozwija, lekarz pokazał mi gdzie ma rączki, nóżki itp. Już wiadomo było kiedy odbędzie się poród. Wizyta nie odbyła się zbyt długo. Gdy wyszłam z gabinetu zobaczyłam mojego przyjaciela jak bawił się z małymi dziećmi w bawialni. Uśmiechnęłam się idąc do niego.

- kapitan pieluszka ! * powiedział wymachując rękami
- tee kapitan pieluszka idziemy * oznajmiłam klepiąc go po ramieniu
- coo, już ? * zapytał i po chwili usiadł po turecku ze złączonymi rękami udając obrażonego.
- będziesz miał dużo czasu na zabawę * odpowiedziałam

Poród odbędzie się 12 maja. To zaledwie niecały miesiąc. Markus postanowił opuścić swój bajkowy świat i dzieci. Wyszliśmy z budynku i kogo zastałam na parkingu ? [i.c] !!! Kazałam Markusowi, żeby wrócił do domu sam. Szczęśliwa podeszłam do chłopaka i miałam zamiar go pocałować na powitanie ale on był czymś przybity.

- miałeś wrócić dopiero pod koniec sierpnia * powiedziałam
- tak wiem, ale nie mogłem czekać tak długo z tą wiadomością * powiedział patrząc w asfalt.
- coś się stało ? * zapytałam
- [t.i] ja nie mogę tak dłużej tego ciągnąć * odpowiedział ..
- ale czego ? * zapytałam ponownie
- naszego związku i do tego jeszcze ta ciąża. Gdy jestem za granicą czuję się fatalnie, że siedzisz sama w domu zajmując się dzieckiem. Szef powiedział, że mam zostać za granicą jeszcze przez dwa lata. Kompletnie nie wiedziałem co zrobić. Próbowałem z nim się dogadać, że nie mogę zostać na tak długo z powodu dziecka ale szefa to nie obchodzi. Ja potrzebuję tej pracy [t.i] więc się zgodziłem.
Wiem wiem co teraz powiesz, ale na prawdę cię przepraszam i jest mi przykro, że nie mogę być obecny przy tobie i dziecku. J-ja muszę już lecieć na samolot. * oznajmił

Przytulił mnie na pożegnanie i odjechał. Stałam sparaliżowana na drodze jeszcze przez niecałe 5 minut.Otrząsnęłam się i poszłam do domu. Tym razem było mi na prawdę smutno z powodu zerwania. Łzy zaczęły lecieć, jeszcze pogoda zaczęła się psuć i zaczął spadać deszcz. No po prostu zajebiście! I znowu masa myśli pojawiła się w mojej głowie. Kiedy wróciłam do domu, pierwsze co na mnie czekało to masa pytań od Markusa. Przeprosiłam go, tłumacząc, że teraz nie mam ochoty na pogaduchy i poczekam z tym gdy Lou przyjdzie.

~5 godzin później~
Przed chwilą Lou zawitała do nas jeszcze w gorszym stanie. Ja natomiast leżałam na łóżku wgapiając się w sufit nie myśląc o niczym ważnym. Chwilę potem usłyszałam wołanie Markusa, bym przyszła do salonu.
I znowu nasza tradycja zawitała do mieszkania. Gorąca czekolada z bitą śmietaną, wielki koc leżący na kanapie, spokojna muzyka. Postanowiłam się ogarnąć i wyszłam do przyjaciół. Przywitałam się z przyjaciółką i od razu usadowiliśmy się na kanapie pod kocykiem. Markus postanowił wyjechać na kilkutygodniowy wyjazd z szefem za granicę, Lou chce się przeprowadzić do Norwegii by zacząć nowe i lepsze życie.
Była godzina 2 w nocy, ja jeszcze leżałam w łóżku znowu patrząc się w sufit. Po chwili dostałam wiadomość od [i.c]
Napisał, że będzie przesyłać pieniądze 2 razy w miesiącu, aż mała nie pójdzie do przedszkola.
Myśli znowu pojawiły się w mojej głowie, ale już te najgorsze. Jedna myśl tak nie dawała mi spać..

"Zostałam sama"

----------------------------------------------------------------
Iiii w końcu koniec tego imagina ..
Mam nadzieję, że wam się spodobał, oczywiście jeśli chcecie piszcie w komentarzach swoje opinie na temat tych wypocin zwane imaginem
To do zobaczenia :)













3 komentarze:

  1. Fajny,ale troszkę smutny :* ~ Vici

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny, ale troszkę smutny :* ~ Vici

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Zresztą jak zawsze. A kiedy rozstrzygnięcie konkursu?

    OdpowiedzUsuń