piątek, 13 listopada 2015

Liam

Hej! Moja wena została mocno uściskana przez wasze zatwierdzone komentarze. Niestety nie wiedziałam, że tu jest weryfikacja. Dziękuję wam BARDZO za te wszystkie komentarze, które mnie mega ucieszyły. Zamówienia zostaną zrealizowane, ale tak dla pewności:
Świąteczny z Harrym dla Oliwii Szymańskiej i też z Hazzą dla (innej) Oliwii?

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Nowa szkoła, nowa klasa, nowi przyjaciele. To od zawsze było moją zmorą, nienawidziłam tego. Co nie zmienia faktu, że miałam już przyjaciółkę - niesamowicie piękną [T.I.]. Nie, nie jestem homo. To śliczna blondynka, z dużymi, niebieskimi oczami i nieprzeciętną figurą modelki. Dziewczyna co najmniej niesamowita, dobrze się ucząca, ciesząca się przy tym powodzeniem u chłopaków. Do tego miała pełną rodzinę, czyli młodszego brata i oboje rodziców. A ja jestem Briana Jungwirth, dziewczyna Louisa Tomlinsona. Zwykła blondynka o monotonnych, szarych oczach. W skrócie po prostu ja. Ale nie zamierzam opowiedzieć tu swojej historii, nie, chodzi o [T.I.].
Jak co dzień, piękna dziewczyna weszła do szkoły. To dziwne, ale jeszcze ani razu nie opuściła zajęć, więc to był normalny dzień. Jeszcze bez niespodzianek. [T.I.] natychmiast poszła w stronę klasy geografii, która była pierwszą lekcją. Jak zwykle kilka osób próbowało ją poderwać, ale nie zwracała na nich uwagi. W końcu w jej myślach od zawsze był tylko ten jeden chłopak: Liam Payne. Gdy przeszła obok niego, ich oczy się spotkały, na co ta odwróciła się i słodko uśmiechnęła. Przytuliła mnie na powitanie, po czym usiadła obok na ziemi. Po kilku minutach zwykłej rozmowy zadzwonił dzwonek.
Nieważne, co się działo na lekcji geografii, nieważne co było na biologii, czy na matematyce. Ważne, że przed polskim, dziewczyna poszła do łazienki i nie wróciła. Utopiła się, czy jak? Po tejże lekcji, którą spędziłam sama w ławce, zadzwoniłam do niej. Odebrała dopiero za piątym razem.
 - Hej, gdzie jesteś? - zapytałam z ulgą w głosie, lecz zamiast odpowiedzi usłyszałam łkanie - Co się stało?
 ~ Ja... Oni... Mój tata... nie... ~ ewidentnie nie potrafiła sklecić sensownego zdania ~ Ktoś... spowodował wypadek... I mój brat... Wszyscy tam byli... Oni... nie żyją...
Tym razem to ja nie mogłam wykrztusić choćby słowa. [T.I.] zaniosła się płaczem. A ja stałam na środku korytarza, widząc tych wszystkich szczęśliwych ludzi i wiedząc, że teraz [T.I.] na pewno nie należy do nich. W końcu zadzwonił dzwonek, a ta się rozłączyła. Niechętnie podążyłam do klasy.
Następnego dnia mojej przyjaciółki nie było w szkole. W kilku późniejszych dniach też nie. W końcu przyszłam do niej, ale jak zadzwoniłam do drzwi, nikt mi nie otworzył. Sama to zrobiłam. W środku nie było... nic. Żadnych mebli. I mogłam być pewna, że dziewczyny też tu nie ma.
Po zwiedzeniu całego domu, nie znalezieniu niczego i zrezygnowaniu z dzwonienia do przyjaciółki, w końcu wróciłam do mojego mieszkania. Już miałam wejść do środka, ale zdałam sobie z czegoś sprawę. Jeżeli cała rodzina [T.I.] nie żyje, to ona może być teraz w domu dziecka! Natychmiast pobiegłam do tego... naprawdę koszmarnego miejsca. Już na miejscu poczułam wibracje w kieszeni.
 - Halo? -odebrałam.
 ~ Cześć Briana, wiem, że wcześniej z tobą nie rozmawiałem, ale jestem cholernie, kurewsko, nieodwracalnie, zajebiście i naprawdę zakochany w twojej przyjaciółce i błagam, powiedz mi gdzie ona jest! ~ stwierdził Liam.
 - Ok, przyjdź na Wall Street. Czekam.- rozłączyłam się.
Po chwili Liam stanął obok mnie, dysząc... chyba biegł. Spojrzał na mnie, później na dom dziecka i znów na mnie.
 - Dlaczego tu stoimy? - zapytał.
W odpowiedzi weszłam do środka, a on za mną.
 - Briana, czy tu może być... - w tym momencie usłyszeliśmy przeraźliwy wrzask, który miał jej głos.
 - ZOSTAW MNIE!!! NIEEEEEE!!! - to krzyczała [T.I.].
Szybko pobiegliśmy w stronę głosu, a to co zobaczyliśmy było po prostu straszne.[T.I.] wyrywała się jakiemuś facetowi, który próbował ją rozebrać. Na ten widok Liam po prostu z całej siły kopnął tego debila, aż odleciał od nas na jakiś metr. Po chwili wziął [T.I.] na ręce i wyszliśmy. Szybko się udało. Poszliśmy z nią do szpitala, bo miała rozcięty policzek, łuk brwiowy i duuuuużo siniaków. Dobrze, że szpital był przecznicę stąd, a ona była lekka. Gdy pojawiliśmy się w środku, natychmiast podeszła do nas przerażona recepcjonistka, a my poszliśmy za nią.
 - Co jej się stało? - zapytała.
 - Zabraliśmy ją z domu dziecka. - odpowiedziałam.
 - No tak, ten dom dziecka niedaleko jest dziwny. Jak obok niego przechodzę, to czasami słyszę krzyki. - całkiem miła recepcjonistka zatrzymała się, wołając jakiegoś lekarza, który przejął naszą przyjaciółkę.
Zostaliśmy na korytarzu, niedaleko drzwi, za którymi zniknął. Czekając tam kilka godzin poznawaliśmy siebie nawzajem.
Nareszcie lekarz wyszedł, uśmiechając się i zapraszając nas do środka. Niepewnie przeszłam przez próg, w przeciwieństwie do Liama, który rzucił się w stronę mojej przyjaciółki, całując ją. Z uśmiechem cofnęłam się, wychodząc, ale zdążyłam jeszcze usłyszeć:
 - Kocham cię.
 - Ja ciebie też.

3 komentarze:

  1. Świetny :*
    Zapraszam na bloga mojej koleżanki, dopiero go zaczęła :)
    www.mamytylko1zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta druga Oliwia to juz nie ja ��

    OdpowiedzUsuń
  3. A co do tego imagina jest cudowny

    OdpowiedzUsuń