czwartek, 6 sierpnia 2015

Louis + Witajcie!

Hej! Jestem Alina, mam 13 lat i bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, i jeszcze raz bardzo dziękuję za przyjęcie mnie tutaj. Mam nadzieję, że spodoba wam się moja radosna twórczość. Niestety tak jakoś wyszło, że jutro wyjeżdżam i nie wiem, czy będę miała internet, ale jak złapie jakieś wifi, to od razu opublikuję kolejny imagin. Tylko takie pytanie: Mam pisać w pierwszej osobie, czy w drugiej?

°°°°°°°°°°°°°°°

Hej! Jestem [T.I] i przedstawię wam swoje życie!
NIENAWIDZĘ PEWNEGO PIOSENKARZA.
KOCHAM JEDEN ZESPÓŁ.
Pochodzę z Doncaster i poznałam JEGO.
No dobrze, zanim zaczniecie pytać, przejdę do rzeczy.
Pewnego uroczego dnia, w moje siódme urodziny, poznałam Louisa Tomlinsona (miał wtedy tyle lat, co ja) (mówiłam, że do rzeczy?). Bardzo go polubiłam i przysięgliśmy sobie, że będziemy przyjaciółmi aż do śmierci. Ah, pomyliłam formułki: nawet po śmierci.
Lecz kiedyś on... złamał przysięgę. Zniszczył naszą przyjaźń, pozostawiając na mojej skórze mnóstwo siniaków. Mieliśmy wtedy po szesnaście lat, a on pierwszy raz spróbował alkoholu. Upił się i mnie pobił. Znienawidziłam go. Oczywiście nigdy później nie tknęłam procentów, ale to inna historia. To było na imprezie, na którą przyszliśmy jako... para. On zakochał się we mnie, a ja w nim. Ale nie o tym mówię. Gdy tylko on do mnie podszedł, kompletnie schlany, wiedziałam, że to nie skończy się dobrze. I miałam rację. Mój chłopak pobił mnie. Gdy w końcu go odciągnięto ode mnie, byłam jedną nogą w TAMTYM świecie. Kilka dni później obudziłam się w szpitalu. Gdy tylko to się stało, wpuszczono Louisa. Przepraszał mnie chyba pięćdziesiąt razy w ciągu minuty, ale i tak mu nie wybaczyłam. Nie potrafiłam mu wybaczyć tego, że prawie mnie zabił, nawet jeśli był pijany. Najgorsze było to, że nie urwał mu się film, czyli on nie chlał aż tyle.
HALO? ŚPICIE JUŻ?!?!?!
Pewnie już was prawie zanudziłam, więc przejdę do czasów dzisiejszych.
Jak pewnie wiecie, mój kochany ex jest teraz w zespole. Jakim? ONE DIRECTION! Nie lubię ich. Wolę The Wanted. Tak, oni są świetni. Do tego... nienawidzą 1D. Hahaha, taki tam zbieg okoliczności. Zostawmy jednak moje zainteresowania, a skupmy się w końcu na czasie, który był kilka lat temu, gdy miałam już dziewiętnastkę.
Rodzice na moje urodziny kupili mi bilet na koncert. Idę tam z mamą, która ponoć też jest ich fanką. Tylko... moja mama mi powiedziała, że na miejscu się dowiem, czyj to koncert. Chyba myślała, że się nie skapnę. Na pewno The Wanted! Ogromnie się cieszyłam, ale nie miałam pomysłu na plakat. No cóż, poszłam bez tego.
W dzień spełnienia moich marzeń, ubrałam czarną mini i do tego białe dodatki. Gdy już byłam na miejscu, zdziwiła mnie duża ilość małych dziewczynek, ale nigdy wcześniej nie byłam na ich koncercie, więc to pewnie normalne. Nagle usłyszałam coś, co kompletnie wywróciło mnie z mojej psychicznej równowagi. Popatrzyłam na jeden z plakatów.
 - Nie, to niemożliwe. Mamo, nie. Nie, nie, nie! Tylko nie oni! - krzyczałam.
 - Coś ci się nie podoba, córeczko? - zapytała trochę zdziwiona osoba, towarzysząca mi.
I w tym momencie na scenę wszedł zespół. Tylko to nie byli oni, tylko ONI! Co usłyszałam?
 - Hej! Dzięki za przyjście! Nie przedłużając, pierwsza piosenka: DOES HE KNOW! - WYKRZYCZAŁ LOUIS TOMLINSON!!!!!!!!!!!!!!!!
 - Mamo, czy my mamy wejściówki za kulisy? - przekrzyczałam muzykę.
 - Oczywiście, że tak. Nie przepuściłabym takiej okazji!
 - Oh no...
 - Does he know, you can move it like that? blablablablabla... - śpiewało ONE DIRECTION.
Przeczekałam cały koncert, mając nadzieję, że Lou na mnie nie spojrzy. Ostatnia piosenka: zrobił to. Zauważył mnie, śpiewając: Save you tonight. Głos kompletnie mu się załamał, łzy popłynęły po jego policzkach. Ja za to poczułam wstręt do samej siebie. Wszystkie directionerki, łącznie z moją mamą zaczęły pytać, co się dzieje. On nie odpowiedział. On uciekł ze sceny. Na szczęście to była ostatnia piosenka, więc dużo nie stracił. Za to ja miałam przed sobą jeszcze spotkanie z zespołem.
Poszłyśmy za kulisy. Po okazaniu biletu, wpuszczono nas, a ja zobaczyłam czterech chłopaków, uspokajających piątego. Wszyscy spojrzeli na mnie i... mój były zaczął krzyczeć:
 - [T.I]! Przepraszam! Wybacz mi!!! [T.I]... proszę.
 - Louis... Wiesz, co mi zrobiłeś. Widzę, że żałujesz. Wybaczam, bo nadal cię kocham. - podeszłam do niego i go pocałowałam.
 - Będziesz znów moją dziewczyną? - zapytał Lou.
 - Oczywiście.

THE END

I jak?

3 komentarze:

  1. Początek zapowiadał się świetnie, ale koniec jakby za szybko, coś nie wyszło w zakończeniu, ale ogólnie całkiem ciekawie się zapowiada ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heeeejoooo ! <3
    Imagin świetny, i miło mi cię poznać !
    Mam nadzieję, że bycie w gronie adminów spodoba ci się tak jak mi, lecz nie to ważne, prawda ? Ważne jest to by się nie poddawać i mieć wielką motywację, a przede wszystkim wenę twórczą.
    Życzę powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój staż jet przedłużony do końca września (nie wiem czy już Ci ktoś napisał) i powodzenia :D

    OdpowiedzUsuń