niedziela, 23 grudnia 2012

#6 Louis cz.I

-Auć...!- Krzyknęłaś gdy nie fortunnie uderzyłaś głową w krzesło.
Byłaś w szpitalu, ze zmęczenia przysnęłaś na krześle znajdującym się w korytarzu. Znajdowałaś się w tym budynku tylko dlatego, że poprzedniego dnia twoja najlepsza przyjaciółka (i.t.p) brała udział w karambolu samochodowym. Doznała ciężkich obrażeń takich jak: otwarte złamanie nogi z przemieszczeniem, zmiażdżone żebra i złamana ręka w nadgarstku. Godzinę temu lekarze zabrali ją na salę operacyjną, żeby poskładać jej pogruchotane kości. Postanowiłaś zejść do bufetu znajdującego się na pierwszym piętrze budynku, ponieważ nie było sensu, żebyś czekała tam co najmniej jeszcze w jednych wielkich nerwach. Wzięłaś torebkę i zjechałaś windą na dół. Weszłaś szybkim krokiem do pomieszczenia. Podeszłaś do bufetu i poprosiłaś o mocną, czarną kawę. Po krótkiej chwili podeszłaś do lady, lecz ktoś tusz przed nią wylał na cb ciepły sok marchewkowy.
-Przepraszam cb bardzo powinnam bardziej uważać.- Powiedziałaś.
-Nie... to ja przepraszam.- Uśmiechnął się.
Był to niebieskooki, wysoki brunet.
-Może w ramach rekompensaty zjemy razem jakiś deser?- Zapytał niepewnie.
-Okej.- Odparłaś.
Usiedliście razem do stolika znajdującego się blisko okna przez, które było widać park.
-Jestem Louis, a ty?- Spytał zaciekawiony.
-Jestem (t.i), a skoro już mnie znasz to co robisz w tak okropnym miejscu?- Zapytałaś.
-Mój przyjaciel Liam miał wczoraj wypadek samochodowy.- Powiedział ze smutnym wyrazem twarzy.
-Ale zbieg okoliczności moja przyjaciółka też.- Powiedziałaś z niedowierzaniem.
-To było na....- Zamyślił się.
-Na Oxford Street 20.- Powiedziałaś.
-Oboje brali udział w karambolu.- Powiedzieliście jednocześnie.
Wyciągnęłaś z torebki telefon. Była już 12:56. Wstałaś szybko z krzesła, ponieważ operacja miała się za kilka minut kończyć. Szybkim krokiem kierowałaś się w stronę wyjścia, lecz brunet zatrzymał cię łapiąc za rękę.
-Gdzie idziesz?- Zapytał.
-Zaraz kończy się operacja (i.t.p).- Powiedziałaś.
-Dasz mi swój nr.?- Naciskał.
-Przyjedź za godzinę na pierwsze piętro.- Odparłaś z uśmiechem.
Wyrwałaś mu swoją rękę i pobiegłaś w stronę windy.Gdy dojechałaś na miejsce okazało się, że jest już dawno po operacji. Za niedługi czas mieli ją wybudzać. Weszłaś do sali. (i.t.p) miała trzy gipsy na: nodze, ręce i klatce piersiowej. Usiadłaś obok śpiącej (i.t.p).
-W bufecie poznałam przystojnego bruneta, ma na imię Louis. Jest bardzo sympatyczny i interesujący.- Ciągnęłaś.
-Chyba się zakochałam.- Wyszeptałaś.
Po tych słowach do sali weszło dwóch lekarzy i pielęgniarka. Poprosili cię o opuszczenie pomieszczenia i poczekanie na korytarzu. Siedziałaś tam sama przez jakieś 30 minut, kiedy nagle z sali wyłonił się lekarz, który oznajmił, że twoja przyjaciółka zostanie przez tydzień w śpiączce farmakologicznej, ponieważ z przemęczenia ma problemy z oddychaniem. Byłaś szczęśliwa, że po operacji nie było z nią żadnych problemów. Na korytarz wkroczyli rodzice (i.t.p).
-Co z (i.t.p)?- Spytali oboje naraz.
-Wszystko dobrze resztę szczegółowo powie państwu lekarz, a ja już pójdę.- Powiedziałaś.
Zabrałaś swoje rzeczy i poszłaś w stronę windy. Zapomniałaś całkiem o Lou. Chciałaś już wcisnąć przycisk, żeby przywołać windę, lecz ta się zatrzymała, a w środku stał brunet.

2 komentarze: