poniedziałek, 24 grudnia 2012

#7 Louis cz.II

-Hej, a ty co chciałaś ode mnie uciec?- Zaśmiał się
-Nie- Powtórzyłaś jego reakcję.-Wiesz co może pójdziemy się przejść do pobliskiego parku, bo ja już będę szła do domu.- Spytałaś.
-Dobrze.- Powiedział Lou.
Weszliście do windy.
-A jak tam twój przyjaciel Li,Li, Liam tak?- Zapytałaś.
-Tak, wszystko dobrze ma złamaną rękę i wychodzi za dwa dni.- Odparł z radością w głosie.
-A kto jest z nim teraz?- Powiedziałaś z zaciekawieniem.
-Przyjechali nasi wspólni przyjaciele i jego rodzice, a ty dlaczego wychodzisz?- Spytał.
-Przyjechali jej rodzice, a ja przyjdę do niej za kilka dni.- Powiedziałaś.
Winda zatrzymała się i wyszliście z budynku. Lou złapał cię za rękę i poszliście w stronę parku i zaczęliście od nowa rozmowę.
-Mieszkasz w Londynie, czy jesteś przejazdem?- Spytałaś dociekliwie.
-W Londynie w centrum, a ty?- Spytał.
-Ja też, w pobliżu Oxford Street.- Uśmiechnęłaś się.
Po tych słowach ległaś jak długa na chodniku. Żebyś nie czuła się samotna Lou "poślizgnął się" również i upadł obok cb. Wstał pierwszy, a następnie pomógł wstać tobie. Schyliłaś się i otrzepałaś ze śniegu, lecz Louisa już przed tobą nie było. Gdy obróciłaś się za siebie zostałaś zbombardowana śnieżkami. To oznaczało wojnę. Pobiegłaś szybko za drzewo i zaczęłaś robić śnieżki, lecz Tomlinson tego nie zauważył. Zaczął cię szukać. Gdy zbliżał się do drzewa wyskoczyłaś z za rośliny i zaczęłaś go naparzać białymi kulkami    
śniegu. Po skończeniu się twojej amunicji brunet skoczył na cb i leżeliście oboje w śniegu. Chciałaś coś powiedzieć, ale leżący na tobie chłopak zatrzymał delikatnie twoje usta od wypowiedzenia słowa palcem, po czym zaczął cię całować. Nie miałaś nic naprzeciwko, ponieważ zakochałaś się w nim. Po chwili podnieśliście się z ziemi i otrzepaliście. Na big benie wybiła 15.
-To co może dasz się zaprosić na obiad?- Zapytał Louis z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
-Dam, a co knujesz?- Spytałaś patrząc się na niego podejrzliwie.
-Nic.- Zaśmiał się.
Poszliście razem na parking, który znajduje się blisko szpitala. Podeszliście do czerwonego, sportowego auta. Lou otworzył ci drzwi, wsiadłaś do środka, a on tuż po tobie.
-Gdzie jedziemy?- Spytałaś.
-Niespodzianka!- Krzyknął.
Po krótkiej chwili włączył radio. Leciało kilka reklam, a następnie zagrali piosenkę "C'mon C'mon".
-O... lubię ten kawałek, to jest zespołu One Direction co nie?- Zapytałaś śpiewając.
-Tak zgadza się.- Powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Jeden z tych chłopaków ma bardzo podobny głos do cb.- Powiedziałaś.
-Bo to ja.- Zaśmiał się niebieskooki.
-Żartujesz sobie!- Wybuchłaś śmiechem.
-Nie. Zaśpiewać ci fragment.- Zapytał.
-Nie, nie musisz wierze ci.- Ucałowałaś go w policzek.
-Jak to powiem jeszcze raz, to powtórzysz pocałunek?- Spytał.
-Może....- Ciągnęłaś.
-Okej jesteśmy na miejscu.- Ucieszył się Lou.
-Co to za restauracja?- Zapytałaś.
-To najlepsza restauracja gdzie mają najlepsze ciasto marchewkowe i kakao.- Odparł.
Wyszliście z auta i weszliście do lokalu. Louis wziął twój i swój płaszcz i powiesił na wieszaku. Usiedliście do stolika.
***

1 komentarz: