sobota, 29 grudnia 2012

#15 Louis cz.I

-Dzień Dobry!- Krzyknął Louis, gdy zauważył, że już nie śpisz.
-Dzień Dobry.- Powiedziałaś ziewając przy tym.-Która godzina?- Spytałaś.
-Jest 11:30.- Uśmiechnął się.
-Dlaczego nie jesteś na próbie?- Zdziwiłaś się.
-Dzisiaj mamy dzień wolny.- Powiedział.
-To super!- Ucieszyłaś się.
-Mam dla ciebie złą wiadomość.- Posmutniał.
-Jaką?- Zapytałaś.
-Niestety nie możesz jutro ze mną jechać do NY.- Odpowiedział.
-Nie dam rady, to przecież cały miesiąc.- Zaczęłaś narzekać.
-Musisz dać radę będziemy codziennie rozmawiać przez skype.- Przytulił cię.
-Okej. To co dzisiaj robimy?- Spytałaś zaciekawiona.
-Co powiesz na kręgle i lody?- Ucałował cię w policzek.
-Ciekawa propozycja.- Powiedziałaś.
-Okej to idź się przygotuj.- Puścił cię z objęć.
Wzięłaś z szafy ubrania i poszłaś zrobić z siebie piękność (click).
-Jestem już gotowa!- Krzyknęłaś.
-To dobrze moja bogini.- Uśmiechną się.
-Nie żartuj sobie.- Powiedziałaś z grymasem na twarzy.
-Ja nigdy nie żartuje jeśli chodzi o cb.- Zrobił poważną minę.
-Dobrze chodźmy już.- Odparłaś.
Wyszliście z domu.
-Bierzemy taksówkę, czy jedziemy naszym?- Zapytał.
-Jedziemy razem, ale ja prowadzę.- Postawiłaś warunek.
-Niech ci będzie.- Powiedział.
Weszłaś do garażu i po chwili wyjechałaś czerwonym porsche.
-To co jedziemy do "Merkury", czy do innej kręgielni?- Spytałaś.
-Do "Merkury".- Odpowiedział.
Po trzydziestu minutach byliście na miejscu. Wysiedliście z samochodu. Tomlinson złapał cię za rękę i weszliście do lokalu. Wzięliście tor na godzinę i zaczęliście grę. Wszystko wskazywało na to, że brunet wygra, lecz na sam koniec gry okazało się, że maszyna źle podliczyła mu punkty i wygrałaś.
-To co przegrany stawia zwycięzcy lody?- Zapytałaś złośliwie.
-Nich ci będzie.- Odparł.-Ale teraz ja prowadzę.- Postawił warunek
-Okej.- Odpowiedziałaś.
Wyszliście z lokalu i wsiedliście do auta. Oczywiście Lou dżentelmen otworzył ci drzwi. Pojechaliście w stronę kawiarni. Znajdowała się nie daleko centrum, więc nie jechaliście długo. Niebieskooki zaparkował samochód i poszliście na deser. Usiedliście do stolika. Zaraz po tym przyszła do was kelnerka.
-Dzień Dobry. Mam tutaj dla państwa menu, a moja koleżanka zaraz przyjmie od państwa zamówienie.- Powiedziała.
-Dobrze.- Powiedziałaś.
Wzięliście menu. Po kilku minutach mięliście już wybrane desery lodowe, które zamierzaliście zjeść. Podeszła do was kolejna kelnerka.
-Czy mogę wziąć od państwa zamówienie?- Spytała.
-Tak ja poproszę night in heaven, a Louis ty co chcesz?- Zapytałaś.
Zjedliście desery i pojechaliście do domu. Resztę dnia spędziliście skupieni jedynie na sobie. Około dwudziestej trzeciej poszłaś się położyć spać, a Lou robił coś jeszcze na laptopie. Os jakiegoś czasu codziennie kładł się później od cb i wstawał szybciej rano. Dryń, dryń, dryń! Zadzwonił budzik w telefonie bruneta oznaczają, że zostały dwie godziny do wyjazdu. Obudziłaś się, chciałaś ucałować na dzień dobry swoje słońce, lecz nie było go już w łóżku. Ubrałaś szlafrok i zeszłaś na dół. Tomlinson krzątał się po kuchni i robił dla was śniadanie.
-Cześć moja marcheweczko!- Krzyknął, gdy usłyszał że schodzisz na dół.
-Cześć.- Odpowiedziałaś.

1 komentarz: